Czekamy na powrót ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z Afganistanu i wyjaśnienie sytuacji - powiedział w piątek wicepremier Grzegorz Schetyna.
Odniósł się w ten sposób do informacji, że Hezb-e-Islami grozi nasileniem ataków na polskich żołnierzy w Afganistanie w związku z wypowiedzią Sikorskiego pod adresem przywódcy ugrupowania Gulbuddina Hekmatiara.
"Wiedza, którą mamy, jest tylko wiedzą prasową. Oczywiście odniesiemy się do tego, ale po konsultacji, po rozmowie z ministrem" - zaznaczył Schetyna.
Chodzi o wypowiedź, która padła po tym, jak szef polskiego MSZ odsłonił tablicę poświęconą pamięci Andrzeja Skrzypkowiaka, znanego operatora kamery, który został zamordowany w Afganistanie w 1987 roku.
Na konferencji prasowej w Kabulu Sikorski wyraził nadzieję, że mordercy Skrzypkowiaka poniosą zasłużoną karę. Jak podkreślił "trzeba ich dopaść", precyzując, że ma na myśli osoby odpowiedzialne za śmierć jego przyjaciela, związane z jednym z polityków afgańskich - Gulbuddinem Hekmatiarem, którego obwinia o śmierć Skrzypkowiaka.
Rzecznik Hezb-e-Islami Harun Zarghun powiedział, że w związku z tą wypowiedzią bojownicy partii otrzymali rozkaz nasilenia ataków na polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie.
Cytowany przez stronę internetową quqnoos.com podkreślił, że Sikorski swoją wypowiedzią chciał przypodobać się Amerykanom. Zdaniem Zarghuna, Polska powinna być wdzięczna mudżahedinom za wyzwolenie kraju spod "sowieckiego zła".
Hekmatiar był jednym z najbardziej znanych bojowników afgańskich walczących z wojskami radzieckimi w latach 80. (PAP)
pru/ par/ gma/