Radovan Karadżić, były przywódca Serbów bośniackich, poszukiwany od 13 lat, nie stawiał żadnego oporu podczas aresztowania w poniedziałek wieczorem w autobusie miejskim w Belgradzie - napisały we wtorek serbskie gazety.
"Nosił długą brodę i ufarbowane na czarno włosy. Miał przy sobie plecak i wydaje się, że zamierzał opuścić Belgrad" - napisała belgradzka "Politika", nie podając żadnego źródła tej informacji.
Dziennik "Blic" precyzuje, że Karadżić nie stawiał żadnego oporu podczas aresztowania i policjanci zabrali go, zasłaniając mu twarz kapturem.
Według gazety "został on zlokalizowany około miesiąca temu".
"Blic" podaje też informację adwokata Karadżicia, Svetozara Vujaczicia, jakoby został on aresztowany w piątek.
O aresztowaniu Karadżicia informuje we wtorek na pierwszych stronach cała serbska prasa. Na razie jednak mało jest komentarzy politycznych na temat tego wydarzenia.
Jeden z działaczy ultranacjonalistycznej Serbskiej Partii Radykalnej Alexander Vuczić określił aresztowanie Karadżicia jako "nową potworność dla Serbii".
Dodał, że proeuropejski prezydent Boris Tadić "zrobił wszystko, aby Serbia znikła i aby znikli ludzie, którzy symbolizują patriotyzm".
Partia Demokratyczna, której przedstawiciela cytuje dziennik "Danas", nie kryje z kolei satysfakcji z aresztowania Karadżicia, poszukiwanego za ludobójstwo i zbrodnie wojenne.
"Obywatele Serbii byli zakładnikami polityki Slobodana Miloszevicia (byłego prezydenta) i tych ściganych przez trybunał w Hadze, którzy ukrywając się, działali na szkodę interesów Serbów" - pisze gazeta. (PAP)
