Prezydent Serbii Boris Tadić skrytykował w piątek pomysł przeprowadzenia przez kosowskich Serbów referendum w sprawie zaakceptowania kosowskich instytucji państwowych na ich terytorium. Referendum pogorszyłoby tylko obecną trudną sytuację - ocenił.
Media podkreślają, że odrzucenie władzy Prisztiny w takim referendum byłoby z góry przesądzone.
"Cały świat wie, że Serbowie (mieszkający na północy Kosowa) nie zgadzają się na zwierzchność kosowskich władz", co sprawia, że powszechne głosowanie w tej sprawie nie jest konieczne - podkreślił.
Referendum, zaplanowane na 14 i 15 lutego, pogłębiłoby kryzys i "sprowokowałoby reakcję społeczności międzynarodowej" - dodał Tadić.
Władze w Belgradzie już wcześniej krytykowały plany referendum podkreślając, że doprowadzi ono do wzrostu napięć w regionie i podważy starania Serbii o członkostwo w Unii Europejskiej.
Starania Serbii o status kandydata do UE napotykają trudności m.in. z powodu odmawiania przez kosowskich Serbów zgody na rządy większości albańskiej w Kosowie.
Napięta sytuacja panuje od lata tego roku na przejściach granicznych między Serbią a Kosowem. Zablokowali je kosowscy Serbowie w proteście przeciw obecności celników albańsko-kosowskich przysłanych przez rząd w Prisztinie. W grudniu Serbowie usunęli większość barykad i zawarli z Prisztiną porozumienie w sprawie funkcjonowania przejść. Zastrzegli jednak, że nie oznacza ono uznania niepodległości Kosowa.
Serbowie stanowią mniej niż 10 procent ludności Kosowa, ale w jego północnej części tworzą większość mieszkańców. Zarówno kosowscy Serbowie, jak i rząd w Belgradzie nie uznają ogłoszonej w 2008 roku przez albańską większość deklaracji niepodległości Kosowa, dawnej prowincji Serbii.(PAP)
akl/ ro/
10493860 arch.