Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Seweryński o publikacji "Dziennika": chcą mnie ukarać za walkę z patologią

0
Podziel się:

(dochodzą szczegóły dotyczące publikacji "Dziennika")

(dochodzą szczegóły dotyczące publikacji "Dziennika")

6.10.Warszawa (PAP) - Minister nauki i szkolnictwa wyższego Michał Seweryński uważa, że piątkowa publikacja "Dziennika", informująca o nieprawidłowościach przy komputeryzacji szkół, jest próbą obarczenia go odpowiedzialnością za "nieprawidłowości i patologie" z poprzedniego okresu, które starał się "wyplenić z ministerstwa".

Piątkowy "Dziennik" napisał, że Seweryński - do niedawna szef resortu edukacji - jest odpowiedzialny za nadużycia finansowe przy komputeryzacji szkół. Gazeta informuje, że afera trafiła już do prokuratury; zawiadomienie złożył obecny minister edukacji Roman Giertych (LPR), który poinformował też o sprawie premiera. Gazeta podkreśla, że "o przekrętach, do jakich doszło w MEN tuż po wyborach parlamentarnych 2005 roku, Seweryński sam powiadomił kontrolerów NIK".

"Dziennik" powołuje się w artykule na nieoficjalny jeszcze raport NIK, do którego dotarli dziennikarze gazety. NIK badał - jak informuje gazeta - komputeryzację szkół przez urzędników ministra Seweryńskiego. Według gazety, z raportu NIK wynika, iż MEN płaciło firmom informatycznym za pracownie komputerowe, zanim zostały one zainstalowane w szkołach; od firm nie egzekwowano jednak kar umownych za opóźnienia. "Skarb Państwa mógł na tym stracić nawet 200 mln zł" - czytamy w artykule.

Na piątkowej konferencji prasowej Seweryński odczytał oświadczenie, w którym tłumaczy, że po objęciu urzędu ministra edukacji i nauki w listopadzie 2005 roku i zapoznaniu się z procedurami zakupu komputerów, nabrał wątpliwości, czy były one przeprowadzone właściwie.

"Odpowiedzialni pracownicy zapewniali mnie, że wszystko przebiega zgodnie z prawem i przedstawiali dokumenty nie budzące podejrzeń. Docierały do mnie jednak opinie nieformalne, jakoby decyzje urzędników ministerstwa, dotyczące zakupu komputerów, nie były całkowicie zgodne z prawem" - oświadczył Seweryński.

Dlatego właśnie - jak wyjaśnił - zdecydował się wystosować do NIK wniosek o przeprowadzenie "gruntownej kontroli postępowania urzędników ministerstwa". Zastrzegł, że wyników kontroli nie zna.

Komentując artykuł "Dziennika" i doniesienia o tym, że zawiadomienie do prokuratury złożył również Roman Giertych, Seweryński podkreślił, że "nie wie, czy wicepremier Giertych w ogóle cokolwiek powiedział w tej sprawie".

"Nie mogę mieć pewności, że tak było, bo +Dziennika+ nie uważam za wiarygodne źródło" - zaznaczył. Jego zdaniem, sposób, w jaki "Dziennik" opisał sprawę, to atak świadczący o tym, że "autorzy tej publikacji nie respektują podstawowych zasad przyzwoitości". "Zostałem rzucony na pożarcie tłumom jako przestępca, bez jakichkolwiek dowodów" - ocenił Seweryński. Jak tłumaczył, w sytuacji, w której nie miał zaufania do swoich pracowników, "musiał się zwrócić o pomoc do czynników zewnętrznych", czyli do NIK.

Obecny na konferencji b. sekretarz stanu w ówczesnym Ministerstwie Edukacji i Nauki Jarosław Zieliński tłumaczył, że "umowy, które były przedmiotem badania NIK, to w gruncie rzeczy umowy z czasów rządów SLD".

"My +dziedziczyliśmy+ dalszy ciąg tych procedur" - tłumaczył Zieliński. "Te sprawy, które należały do nas, usiłowaliśmy - na ile było to możliwe - kontrolować, badać i skończyć ze wszelkimi wątpliwościami, które się pojawiały - stąd wystąpienie ministra Seweryńskiego do NIK-u" - wyjaśnił.

Uznał, że "całkowitym nieporozumieniem" jest przypisywanie zaniedbań tym, którzy chcieli wyeliminować patologie "pochodzące z poprzedniego okresu". "Ci, którzy chcieli z patologiami skończyć, są oskarżani o to, że to jest ich wina" - ocenił Zieliński. Jego zdaniem, należy zaczekać na oficjalny protokół pokontrolny NIK. "My czekamy ze spokojem" - zapewnił. (PAP)

agz/ hes/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)