Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Simonides o Mazowieckim: we wszystkim co robił, kierował się rozwagą

0
Podziel się:

Nawet najdrobniejsze sprawy rozstrzygał z rozwagą; zawsze kierował się racją i
dobrem państwa, a nie jakiejkolwiek partii, nawet swojej - tak zmarłego w poniedziałek b. premiera
Tadeusza Mazowieckiego wspomina b. senator UD i UW, prof. Dorota Simonides.

Nawet najdrobniejsze sprawy rozstrzygał z rozwagą; zawsze kierował się racją i dobrem państwa, a nie jakiejkolwiek partii, nawet swojej - tak zmarłego w poniedziałek b. premiera Tadeusza Mazowieckiego wspomina b. senator UD i UW, prof. Dorota Simonides.

Simonides wspominała, że Mazowiecki nie podejmował żadnej decyzji - nawet najdrobniejszej - bez zastanowienia. "Nigdy nie było tak, że mówił od ręki: masz to załatwione. Zawsze wysłuchał, zapewniał, że to przemyśli i da odpowiedź, np. tego samego dnia. I tę odpowiedź dawał. Bez względu na to - negatywną czy pozytywną - to zawsze skrupulatnie uzasadnioną" - opowiadała była wieloletnia senator z Opolszczyzny, klubowa koleżanka Mazowieckiego z Unii Demokratycznej i Unii Wolności.

Jej zdaniem, w obecnych czasach spokój i rozwaga w polityce to cechy "na wagę złota".

Jak podkreśliła, Mazowiecki był też wielkim autorytetem na długo zanim zaczął sprawować funkcję prezesa Rady Ministrów; w czasach komunizmu wykazywał się odwagą jako poseł "Znaku", np. interpelując ws. wydarzeń marcowych roku 1968 czy jako działacz współpracujący ze środowiskami katolickimi.

Jako premier potrafił natomiast - zdaniem Simonides - zgromadzić wokół siebie w rządzie ludzi, którzy "sprawnie i dobrze" przeprowadzili Polskę przez czas przełomu. Simonides wymieniła w tym kontekście m.in. byłego ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego czy byłego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Kozłowskiego.

Wspomniała przy tym, że na początku sprawowania funkcji premiera Mazowiecki przez czas jakiś uparcie jeździł po Warszawie tramwajem. "Kiedy namawialiśmy go, żeby się przesiadł do samochodu, powtarzał nam, że przecież zawsze tak się po mieście poruszał i nie widzi powodu, żeby to zmieniać" - mówiła prof. Simonides. "W końcu jednak musiał ustąpić, przekonało go do tego Biuro Ochrony Rządu" - dodała.

Zapewniła, że pierwszorzędną sprawą dla zmarłego w poniedziałek byłego premiera było działanie na rzecz państwa. "Dobro kraju zawsze było ważniejsze od dobra jakiejkolwiek partii, nawet jego własnej" - zaznaczyła. "Powtarzał, że jako politycy Unii Demokratycznej musimy w tym państwie wprowadzać demokrację i wolność - i to jak najszybciej. A mówił to jeszcze w czasach, gdy w Legnicy były wojska radzieckie, istniała PZPR, a u władzy był Wojciech Jaruzelski" - wspominała.

"Pamiętam też, że już później, w latach 90., w związku z tym, że pochodzę ze Śląska, poprosił mnie o spotkanie, bo chciał, żeby wytłumaczyć mu, czym jest właściwie mniejszość niemiecka" - dodała Simonides. Mazowiecki - mówiła - dopytywał ją m.in. o to, jak to się stało, że są na Opolszczyźnie czy Śląsku ludzie, którzy chcą dostać paszport niemiecki, skoro po wojnie miały miejsce wysiedlenia, a w miejsce tych, którzy wyjechali do Niemiec napłynęła ludność z Kresów Wschodnich.

Dodała, że później b. premier miał bardzo dobre relacje z każdą mniejszością. Za działanie na rzecz pojednania polsko-niemieckiego, którego szczególnym i symbolicznym momentem była odprawiona w listopadzie 1989 r. Msza Pojednania w Krzyżowej, został uhonorowany - wraz z byłym kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem - nagrodą "Złoty Most Dialogu 2010". Nagrodę przyznał Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, opolski urząd marszałkowski oraz Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec we Wrocławiu. Mazowiecki odebrał wyróżnienie w lipcu ub. roku w Opolu.

Simonides podkreśliła również, że Mazowiecki wykazał się wielką odwagą i klasą na arenie międzynarodowej gdy - jako wyznaczony przez Komisję Praw Człowieka ONZ na specjalnego sprawozdawcę konfliktu w byłej Jugosławii, jako jedyny wysoki funkcjonariusz ONZ - podał się do dymisji na znak protestu przeciw bierności wspólnoty międzynarodowej wobec popełnianych tam zbrodni.

"Sprawował bardzo prestiżową rolę, a mimo to nie wahał się z niej zrezygnować, gdy przekonał się, iż efekty jego pracy - zwłaszcza w obliczu dramatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce w byłej Jugosławii - nie są wykorzystywane - powiedziała prof. Simonides - Uznał, że skoro nie jest potrzebny, to jemu niepotrzebne są nawet najbardziej prestiżowe funkcje. To świadczy o jego wielkości i uczciwości". (PAP)

kat/ son/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)