Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śląsk: Zakończył się proces ws. zablokowania kościoła

0
Podziel się:

Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach
umorzył we wtorek warunkowo na roczny okres próby postępowanie
wobec 42 mieszkańców Miasteczka Śląskiego, którzy w sierpniu
ubiegłego roku uniemożliwiali części parafian wejście do
miejscowego kościoła i udział we mszy świętej.

Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach umorzył we wtorek warunkowo na roczny okres próby postępowanie wobec 42 mieszkańców Miasteczka Śląskiego, którzy w sierpniu ubiegłego roku uniemożliwiali części parafian wejście do miejscowego kościoła i udział we mszy świętej.

Zgodnie z orzeczeniem sądu, każdy z oskarżonym ma wpłacić po 20 zł na rzecz Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji w Reptach Śląskich.

Proces był wynikiem konfliktu, jaki wybuchł w Miasteczku Śląskim w maju ubiegłego roku. Wtedy administrator miejscowej parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny ks. Grzegorz Dewor nie podporządkował się decyzji biskupa gliwickiego, który zdecydował o przeniesieniu go do innej parafii.

Sprawa podzieliła lokalną społeczność na dwa wrogie obozy. W obronie księdza stanęła część mieszkańców, niektórzy z nich okupowali plebanię. Raz doszło nawet do bijatyki przedstawicieli obu grup przed kościołem. Proces dotyczył incydentu z 16 sierpnia ubiegłego roku, kiedy część parafian nie chciała wpuścić innych mieszkańców Miasteczka do kościoła na mszę, którą miał odprawić nowy ksiądz.

Do prokuratury trafiło doniesienie w tej sprawie. Blokujących wejście do kościoła oskarżono o "złośliwie przeszkadzanie publicznemu wykonywaniu aktu religijnego". Może za to grozić grzywna, kara ograniczenia wolności, a nawet do dwóch lat więzienia.

Na ławie oskarżonych zasiadło 46 osób. O warunkowe umorzenie wobec nich postępowania wnioskował prokurator. Nie mogli na to liczyć dwaj oskarżeni, którzy już wcześniej byli karani, ich sprawy zostały wyłączone do odrębnego rozpatrzenia. Na warunkowe umorzenie nie zgodziło się jedno z oskarżonych małżeństw.

"Ta sprawa była zupełnie niepotrzebna. Mieszkańcy Miasteczka Śląskiego, jako katolicy powinni sobie wzajemnie wybaczać" - apelowała sędzia Iwona Ganczarska-Rachańska. Wyraziła nadzieję, że obie strony sporu w końcu dojdą do porozumienia i będą w stanie żyć w zgodzie.

Sam ks. Dewor jest zdania, że powstałe w Miasteczku podziały już zanikają. "Ludzie się ze sobą dogadują. Jeszcze tylko nieliczni wyciągają wzajemne żale. Ja też już nie spotykam się z oznakami wrogości. Jest spokój" - powiedział PAP.

Ks. Dewor mieszka nadal w Miasteczku Śląskim. Pracuje w wydawnictwie książkowym, jak zaznacza - świeckim. Mówi, że już nie widzi dla siebie przyszłości w kapłaństwie.

Mieszkańcy Miasteczka sprzeciwiali się odwołaniu ks. Dewora, bo uważali go za dobrego gospodarza parafii, kapłana bliskiego ludziom i rozumiejącego ich problemy. Nie zgadzali się z podnoszonymi przez Kurię Diecezjalną w Gliwicach zarzutami wobec księdza - że nie dokonał inwentaryzacji dóbr parafii i ma podobno problemy z alkoholem.

Przedstawiciele Kurii podkreślali natomiast, że decyzja o przeniesieniu administratora do innej parafii była zgodna z tradycyjną polityką Kościoła - księża często otrzymują polecenia wyjazdu do nowego miejsca pracy.

Zwolennicy odwołanego administratora czuwali stale przy plebanii i kościele, rozwiesili na płotach transparenty zapewniające o miłości i przywiązaniu do księdza Dewora, modlili się wspólnie na przykościelnym parkingu, założyli też własną stronę internetową, określając się mianem "deworian". Próbowali też interweniować w obronie księdza u wysokich urzędników kościelnych.

Za niepodporządkowanie się decyzji swojego zwierzchnika i niedopuszczenie plebanii biskup nałożył na ks. Dewora karę suspensy, czyli zakaz udzielania sakramentów i prowadzenia parafii. Kara ta obowiązuje do dziś. Do dziś też - mówi ks. Dewor - razem ze swoimi zwolennikami spotyka się każdego dnia na modlitwie.

W styczniu tego roku deworianie doprowadzili do referendum w sprawie odwołania burmistrza Miasteczka Śląskiego, który - jak mówili - w czasie konfliktu nie stanął po ich stronie. Na stanowisku burmistrza widzieliby oni ks. Dewora. Ze względu na niską frekwencję wynik referendum nie był wiążący. (PAP)

kon/ tot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)