Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śląskie: Dobiega końca proces ws. brutalnego zabójstwa konwojentów w Sosnowcu

0
Podziel się:

Prawdopodobnie w ciągu najbliższego miesiąca
dobiegnie końca proces w sprawie brutalnego zabójstwa dwóch
konwojentów w Sosnowcu sprzed blisko pięciu lat. Kilku bandytów
napadło i zamordowało wtedy ochroniarzy wiozących pieniądze
spółdzielni mieszkaniowej.

Prawdopodobnie w ciągu najbliższego miesiąca dobiegnie końca proces w sprawie brutalnego zabójstwa dwóch konwojentów w Sosnowcu sprzed blisko pięciu lat. Kilku bandytów napadło i zamordowało wtedy ochroniarzy wiozących pieniądze spółdzielni mieszkaniowej.

Mimo wcześniejszych zapowiedzi, w środę nie odbyły się mowy końcowe, katowicki sąd okręgowy przesłuchał natomiast biegłych lekarzy, którzy w 2002 r. uczestniczyli w oględzinach i sekcjach zwłok zabitych ochroniarzy. Biegli potwierdzili, że konwojenci zmarli z powodu odniesionych wielu ran postrzałowych.

Mowy końcowe nie mogły odbyć się również ze względu na wniosek prokuratury o przesłuchanie jednego z oskarżonych w równoległym procesie dotyczącym grupy, w której działali zabójcy konwojentów. Decyzją sądu, podczas następnej rozprawy, przesłuchani zostaną też jeszcze biegli z zakresu balistyki.

Za zabójstwo podczas napadu, w którym bandyci zrabowali 60 tys. zł, w tym procesie odpowiada Kamil G. - Daniel Z. i Wojciech Ch. oskarżeni są o udział w rozboju. Zdaniem prokuratury, oskarżeni to niezwykle groźni, nieobliczalni i brutalni przestępcy, nie liczący się z ludzkim życiem.

Podczas napadu wszyscy napastnicy byli pod wpływem alkoholu i narkotyków, potem chwalili się dokonanym zabójstwem. Do konwojentów strzelali z zimną krwią, z odległości metra, bez ostrzeżenia, celując z pistoletu maszynowego i rewolweru w górne partie ciała.

"Te obrażenia miały charakter śmiertelny, mimo podjęcia postępowania ratunkowego, nie mogło ono przynieść wyzdrowienia pokrzywdzonego, ze względu na charakter obrażeń, których doznał" - mówił przed sądem lekarz oceniający obrażenia ochroniarza, który żył jeszcze przez pewien czas po napadzie.

Lekarze wymieniali szereg obrażeń, jakich doznali konwojenci. "Przyczyną zgonu kierowcy były wielokrotne rany postrzałowe głowy, szyi i tułowia połączone z rozległymi obrażeniami twarzoczaszki, a także narządów szyi i klatki piersiowej - ich skutkiem był natychmiastowy zgon" - podkreśliła lekarka, która sporządzała protokół posekcyjny drugiego ze zmarłych ochroniarzy.

To już drugi proces w sprawie napadu na konwojentów w 2002 r. Ci sami mężczyźni zasiedli w październiku 2004 r. na ławie oskarżonych w procesie liczącego kilkanaście osób gangu, którego członkowie specjalizowali się w napadach na agencje bankowe.

Sąd jednak po pewnym czasie postanowił podzielić sprawę na odrębne procesy i rozpocząć je od nowa. Jeden z nich dotyczy teraz zabójstwa konwojentów, drugi - w którym oskarżeni są pozostali członkowie gangu - pozostałych zarzutów.

Prokuratura ustaliła, że do konwojentów w kwietniu 2002 r. strzelały trzy osoby: Kamil G., Damian S., który zginął podczas instalowania ładunku wybuchowego pod samochodem innego przestępcy, a także Sebastian S., pseud. Rakieta, który w chwili rozpoczęcia procesu swoich kompanów w 2005 r. był poszukiwany międzynarodowym listem gończym.

"Rakieta" został zatrzymany w kwietniu ubiegłego roku w Hiszpanii. Był ostatnim z pozostających na wolności członków groźnej bandy, odpowiadającej w drugim z wydzielonych procesów. Prokuratura zarzuca S. podwójne zabójstwo, udział w napadzie na konwojentów oraz paserstwo wykorzystanego w tym napadzie auta. Grozi mu dożywocie. (PAP)

mtb/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)