Biała (PAP) - Oferta sprzedaży na czarnym rynku dużej ilości gazu bojowego sarin zaalarmowała służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo w Żywcu (Śląskie). Gdy ujęto dwóch podejrzanych okazało się, że ich "towar" to tylko szklane ampułki-testery do wykrywania skażeń chemicznych - podała w sobotę policja.
Zanim jednak sprawa się wyjaśniła powołano sztab kryzysowy, który rozważał nawet możliwość ewakuacji blisko 30-tysięcznego miasta. Wszystko to działo się w piątek. Tego też dnia po południu, w wyniku działań policjantów z Żywca oraz z zespołu do spraw przeciwdziałania aktom terroru kryminalnego, zatrzymano dwóch mieszkańców Żywca, którzy oferowali gaz do sprzedaży. Podczas przesłuchania ujawnili, gdzie mieli go znaleźć.
Okazało się, że zamiast bojowego sarinu mężczyźni posiadali testery do wykrywania gazu, między innymi sarinu.
Ampułki te znajdowały się w pomieszczeniu w jednym z opuszczonych budynków w mieście. Było ich tam kilkadziesiąt. "Już wstępne oględziny przeprowadzone przez policyjnych ekspertów wykazały, ze znalezione ampułki nie stanowiły jakiegokolwiek zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi" - głosi sobotni komunikat śląskiej policji.
Pomieszczenie, w którym znaleziono testery zostało zabezpieczone.(PAP)
szf/ pz/