Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śląskie: Policja ustaliła, kto porzucił 17 martwych psów

0
Podziel się:

Po półrocznym dochodzeniu policja znalazła
mężczyznę, który w lesie w Gostyniu (Śląskie) porzucił 17 martwych
psów. Zwierzęta, wcześniej leczone w klinikach weterynaryjnych,
miały trafić do utylizacji.

Po półrocznym dochodzeniu policja znalazła mężczyznę, który w lesie w Gostyniu (Śląskie) porzucił 17 martwych psów. Zwierzęta, wcześniej leczone w klinikach weterynaryjnych, miały trafić do utylizacji.

Zatrzymany 28-latek tłumaczył, że nie wiedział, co było w workach, które wyrzucił z samochodu. Grozi mu grzywna.

O ustaleniu osoby, która porzuciła martwe zwierzęta, poinformował we wtorek PAP zespół prasowy śląskiej policji.

Psy znaleziono na początku tego roku w kompleksie leśnym przy ruchliwej drodze pomiędzy Mikołowem a Kobiórem. Nie wiadomo, jak długo leżały w workach. Prawdopodobnie fetor wydobywający się z rozrzuconych worków spowodował, że któryś z kierowców powiadomił o sprawie oficera dyżurnego mikołowskiej policji.

"Policjanci zabezpieczyli ślady, co później pomogło w ustaleniu sprawcy porzucenia worków, ważących w sumie 200 kg" - powiedział PAP nadkomisarz Jacek Sowa ze śląskiej policji.

Martwe zwierzęta przewieziono do utylizacji, której koszty - trzy tysiące złotych - pokryła gmina Wyry, na terenie której leży wieś Gostyń.

Sprawę porzuconych psów rozwikłał dzielnicowy Sebastian Pokorski. Przesłuchani przez niego lekarze weterynarii rozpoznali zwierzęta jako "pacjentów" swoich klinik. Potwierdzili, że psy padły z powodu powikłań pooperacyjnych lub ze starości. Miały trafić do utylizacji w Śmiłowie za pośrednictwem firmy z Katowic. Opinia specjalistów całkowicie wykluczyła, by nad zwierzętami ktoś się znęcał.

Dzielnicowy ustalił, że martwe psy porzucił 28-letni Krzysztof L. Mężczyzna powiedział policjantom, że 13 stycznia pożyczył dostawczego forda transita od kolegi, pracującego w firmie przewożącej padłe zwierzęta do utylizacji, a ponieważ ładunek był mu niepotrzebny, wyrzucił go do pobliskiego lasu.

"Krzysztof L. utrzymuje, że nie wiedział, co znajdowało się w czarnych plastikowych workach i kartonowych pudłach. O tym, czy mówi prawdę, czy też miał świadomość tego, co robi, zdecyduje Sąd Grodzki w Mikołowie" - powiedział nadkom. Sowa.

Krzysztofowi L. grozi za to wykroczenie do pięciu tysięcy złotych grzywny i nawiązka w postaci zwrotu kosztów poniesionych przez gminę Wyry.(PAP)

kon/ bno/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)