Policja zatrzymała 20-latka, który wraz z kolegą podpalił jeden z barów w Częstochowie. Właściciel lokalu został w stanie krytycznym przewieziony do szpitala. Ciągle poszukiwany jest kolega 20-latka. Policja zapowiada, że jego odnalezienie to tylko kwestia czasu.
W nocy z piątku na sobotę dwaj mężczyźni zostali wyproszeni z baru przy ul. Garibaldiego w Częstochowie, bo zachowywali się głośno i agresywnie. "Za wszelką cenę postanowili jednak wrócić do lokalu. Gdy ich agresywne namowy do otwarcia drzwi nie przyniosły rezultatu, mężczyźni oblali drzwi łatwopalną substancją, a następnie je podpalili" - powiedziała w czwartek PAP rzeczniczka częstochowskiej policji nadkomisarz Joanna Lazar.
Kiedy sprawcy rzucili w drzwi butelką z łatwopalnym płynem, właściciel wyszedł, by zobaczyć co się stało. Jego ubranie momentalnie stanęło w ogniu - relacjonują policjanci. Mężczyzna doznał bardzo ciężkich oparzeń i w stanie krytycznym został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Zatrzymanemu mężczyźnie postawiono zarzuty podpalenia oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co może mu grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności. "Będziemy się domagać jego aresztowania" - powiedziała Lazar.
Policja zna też dane drugiego ze sprawców. Mężczyzna ukrywa się, ale - jak zapowiadają policjanci - także on zostanie wkrótce zatrzymany. (PAP)
kon/ bno/ rod/
