Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śledztwa po interwencji Żandarmerii Wojskowej w redakcji "Głosu Pomorza"

0
Podziel się:

Trzy śledztwa dotyczące finansowych
nieprawidłowości w 23. Batalionie Radiotechnicznym w Słupsku
(Pomorskie) wszczęła Żandarmeria Wojskowa po poniedziałkowej
publikacji "Głosu Pomorza". Wcześniej żandarmi na polecenie
Prokuratury Garnizonowej w Gdyni przesłuchali piszącego o tym
dziennikarza i wykasowali z jego redakcyjnego komputera kopię
pokontrolnego raportu MON w jednostce.

Trzy śledztwa dotyczące finansowych nieprawidłowości w 23. Batalionie Radiotechnicznym w Słupsku (Pomorskie) wszczęła Żandarmeria Wojskowa po poniedziałkowej publikacji "Głosu Pomorza". Wcześniej żandarmi na polecenie Prokuratury Garnizonowej w Gdyni przesłuchali piszącego o tym dziennikarza i wykasowali z jego redakcyjnego komputera kopię pokontrolnego raportu MON w jednostce.

Śledztwa mają ustalić, czy dowódcy jednostki nie przekroczyli swoich uprawnień i czy w batalionie nie dochodziło do korupcji. Żandarmeria prowadzi też postępowanie w sprawie wyniesienia z jednostki zastrzeżonych materiałów. Dziennikarz "GP" ma w nim wyłącznie status świadka.

Z ujawnionych przez "GP" materiałów wynika, że dowódcy batalionu mogli narazić Skarb Państwa na 700 tys. zł strat. Zdaniem kontrolerów z MON, są one efektem płacenia za niewykonane usługi deratyzacyjne, bezprzetargowe zakupy drogiego sprzętu RTV, utrzymywanie plutonu remontu urządzeń radioelektronicznych, których w jednostce już nie ma (żołnierze faktycznie naprawiali jedynie kosiarki i samochody) oraz zatrudniania przez dowódców własnych żon i refundowania im nauki w liceach, na wyższych uczelniach i specjalistycznych szkoleniach.

Czwarte śledztwo żandarmerii dotyczy wycieku raportu do dziennikarza "GP" Zbigniewa Mareckiego, do którego trafił on na początku maja.

"Raport był na płycie CD, która przyszła pocztą - powiedział we wtorek PAP Marecki. - Na kopercie nie było danych nadawcy. Do płyty dołączono instrukcję w jaki sposób mam ją zwrócić. Raport skopiowałem i wydrukowałem. Płytę oddałem zgodnie z instrukcją. Potem umówiłem się na rozmowę z dowódcą batalionu ppłk. Władysławem Wandasem, który jak później okazało powiadomił o tym żandarmerię" - dodał.

Do spotkania doszło w piątek. Wydruk raportu najpierw przejrzała funkcjonariuszka żandarmerii z Gdyni. Nie stwierdziła jednak, by nosił on znamiona tajnego dokumentu i wyszła z gabinetu dowódcy. Podpułkownik Wandas zaczął wtedy przekonywać dziennikarza, że nie warto o tym pisać, bo dokument jest tendencyjny i odwołał się już do Ministerstwa Obrony Narodowej od pokontrolnych ustaleń.

Kiedy Marecki stwierdził, że tekst jednak powstanie, do gabinetu wszedł były dowódca batalionu ppłk Zbigniew Perzyna, który również jest wymieniany w pokontrolnym raporcie. Według dziennikarza, Perzyna uznał, że może raport nie jest tajny, ale treści nim zawarte tak i wojskowi ponownie wezwali żandarmów, ale tym razem ze Słupska.

Marecki, według jego relacji, został zabrany na przesłuchanie; żandarmi zabrali mu wydruk, po czym pojechali z nim do redakcji, by skasować kopię protokołu z twardego dysku.

Prokuratura Garnizonowa w Gdyni, na polecenie której to się stało, sprawy nie komentuje. Rzecznik Żandarmerii Wojskowej płk Edward Jaroszuk powiedział we wtorek PAP, że żandarmi ograniczyli swoje działania o niezbędnego minimum. "Mieliśmy polecenie zabezpieczenia całego dysku, ale przekonaliśmy prokuraturę, że nie warto utrudniać pracy redakcji i wystarczy jak skasujemy kopię raportu" - wyjaśnił Jaroszuk.

Pytany przez PAP, dlaczego ŻW w ciągu kilkudziesięciu minut zmieniła zdanie w sprawie jawności protokołu, Jaroszuk odpowiedział, że doszło do tego po porównaniu wydruku z kopii z oryginałem przedstawionym przez dowódcę. "Na kopii nie było żadnych adnotacji, ale na oryginale napisano +zastrzeżone+, więc musieliśmy podjąć działania uniemożliwiające dalsze rozpowszechnianie tego dokumentu" - wyjaśnił rzecznik ŻW.

Według rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej Jarosława Rybaka, nie może być mowy o pociągnięciu dziennikarza do odpowiedzialności za ujawnienie raportu, a działań żandarmerii nie należy traktować jako próby kneblowania mediom ust.

Sprawę przesłuchania dziennikarza i skasowania raportu opisała też wtorkowa "Gazeta Wyborcza". (PAP)

sibi/ wkr/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)