Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN uchylił wyrok wobec skazanej po wojnie za podpisanie volkslisty

0
Podziel się:

Sąd Najwyższy, po kasacji wniesionej przez Prokuratora Generalnego, uchylił
we wtorek wydany w 1947 r. wyrok skazujący kobietę, która w czasie wojny wpisała się na volkslistę.
SN uznał, że nie przesłuchano świadków, którzy mogli zeznać na korzyść skazanej.

Sąd Najwyższy, po kasacji wniesionej przez Prokuratora Generalnego, uchylił we wtorek wydany w 1947 r. wyrok skazujący kobietę, która w czasie wojny wpisała się na volkslistę. SN uznał, że nie przesłuchano świadków, którzy mogli zeznać na korzyść skazanej.

Sprawa dotyczyła Fryderyki A., polskiej obywatelki, z pochodzenia Niemki sudeckiej, która w 1940 r. "zgłosiła swoją przynależność do narodowości niemieckiej", czyli wpisała się na niemiecką listę narodowościową (volkslistę). W grudniu 1947 r. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał ją na dwa lata więzienia na podstawie pochodzącego z 1946 r. "dekretu o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r.". Pozbawiono ją też na dwa lata praw publicznych i obywatelskich praw honorowych. Wyszła jednak na wolność, bowiem na poczet kary zaliczono jej pobyt w obozie pracy w Jaworznie, gdzie przebywała od 1945 r. Wyrok krakowskiego sądu nie był wówczas zaskarżany.

Jednak po przełomie 1989 r. syn Fryderyki A., Wiktor, rozpoczął walkę o rehabilitację matki. Na jego wniosek w kwietniu 2011 r. Prokurator Generalny wniósł kasację na korzyść skazanej, w której domagał się uchylenia wyroku i umorzenia postępowania wobec kobiety. Zarzuty PG dotyczyły rażącego naruszenia ówczesnej procedury karnej, które mogło mieć istotny wpływ na treść wyroku. W 1947 r. sąd zaniechał bowiem wezwania na rozprawę świadków obrony, ani nie wydał postanowienia o oddaleniu wniosku o ich powołanie.

Zaniechane przez ówczesny sąd czynności - dowodził w kasacji Prokurator Generalny - mogły spowodować wydanie wobec Fryderyki A. wyroku, na mocy którego nie poniosłaby ona kary. Dekret z 1946 r. mówi bowiem, że nie podlega karze m.in. ten, kto mimo że wpisał się na volkslistę, brał udział w walkach wyzwoleńczych, dobrowolnie wstąpił do wojska lub podziemia antynazistowskiego albo z narażeniem wolności lub życia "okazywał czynnie pomoc społeczeństwu polskiemu".

Pełnomocnik Wiktora A., mimo że formalnie nie był stroną postępowania, prosił SN o uniewinnienie Fryderyki A. Jak mówił, kobieta w 1947 r. starała się udowodnić, że z narażeniem życia w czasie wojny przechowywała córki znajomego Żyda. Kobiety po wojnie wyjechały do USA i nie mogły świadczyć na korzyść skazanej. Fryderyka A. miała też uratować życie swych sąsiadów, czekających na rozstrzelanie w ulicznej egzekucji.

Jak powiedział pełnomocnik, Fryderyka A. przez rok unikała władz niemieckich i nie chciała podpisać volkslisty (jako Niemka miała taki obowiązek). Zmuszono ją do tego, gdy chciała odwiedzić swoją umierającą matkę w Czechach i potrzebował paszportu. Po wojnie kobieta zeznała, że władze okupacyjne groziły jej wywiezieniem do obozu koncentracyjnego w Dachau; zgodnie z dekretem z 1946 r. uniknięcie prześladowania było okolicznością wyłączającą odpowiedzialność karną za wpisanie się na volkslistę.

We wtorkowym orzeczeniu SN podzielił argumentację Prokuratora Generalnego i uchylił wyrok z 1947 r. oraz umorzył postępowanie z powodu przedawnienia. "Dekret z 1946 r. zakładał, że nie można od wszystkich wymagać postaw heroicznych, ale można wymagać od obywateli polskich postaw przyzwoitych. Zakładał, że w pewnych sytuacjach, z uwagi na zaistnienie szczególnych okoliczności, można było osobę, która podpisała tzw. volkslistę, potraktować łagodniej. Ustawodawca ówczesny nie rozgrzeszał tego czynu, mówił, że jest on naganny, ale nie wymierzał kary" - mówił w uzasadnieniu sędzia Wiesław Kozielewicz.

Jednocześnie przyznał, że nie ma obecnie podstaw do uniewinnienia Fryderyki A. Co prawda w innych sprawach SN mimo upływu okresu przedawnienia wydawał orzeczenia uniewinniające, ale - podkreślał Kozielewicz - miało to miejsce tylko, gdy w dniu rozstrzygania przez SN materiał dowodowy był kompletny. "Tymczasem w tej sprawie z samej kasacji wynika, że strony miały potrzebę uzupełnienia materiału dowodowego" - wyjaśnił Kozielewicz.

Fryderyka A. po wojnie mieszkała w Krakowie. Zmarła w 1984 r.

Rafał Lesiecki (PAP)

ral/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)