Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Socha: nie dostałem jeszcze wezwania do prokuratury w sprawie tzw. seksafery

0
Podziel się:

Wiceminister pracy i polityki społecznej
Bogdan Socha poinformował w poniedziałek w Szczecinie
dziennikarzy, że nie zeznawał jeszcze w sprawie tzw. seksafery w
Samoobronie, ponieważ nie dostał jeszcze wezwania z prokuratury.

Wiceminister pracy i polityki społecznej Bogdan Socha poinformował w poniedziałek w Szczecinie dziennikarzy, że nie zeznawał jeszcze w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie, ponieważ nie dostał jeszcze wezwania z prokuratury.

Przypomniał, że on sam złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Annę Rutkowską - o znieważeniu urzędnika państwowego. "Jeśli sam złożyłem zawiadomienie, to nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie dostanę wezwania do prokuratora na złożenie zeznań i nie wyobrażam sobie sytuacji, bym nie zeznawał" - podkreślił.

Socha twierdzi, że Rutkowska bezpodstawnie pomówiła go publicznie o molestowanie seksualne. Rutkowska utrzymuje zaś, że w 2004 r. dostała ofertę pracy w klubie parlamentarnym Samoobrony przy pracach legislacyjnych i pisaniu poselskich wystąpień. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówiła, że szef ekspertów Samoobrony Kazimierz Zdunowski, z którym pracowała, powiedział, że zapłaci jej, jak pójdzie z nim do łóżka. Pytana przez "GW", czy inni działacze Samoobrony oferowali jej seks, odparła: "Była sytuacja z Bogdanem Sochą. To było na imieninach Ani Kalaty 26 lipca 2004 r. Socha czynił mi propozycje, abym jechała z nim na działkę do jego domku. Mówił: +przeżyjemy cudowną noc+".

Socha już wcześniej zaprzeczał wszystkim informacjom podanym przez Rutkowską. Podkreślał, że nigdy nie składał Rutkowskiej żadnych propozycji, ani nie oferował jej pomocy w załatwianiu pracy.

O tzw. seksaferze w Samoobronie zrobiło się głośno po publikacji w "Gazecie Wyborczej" pt. "Praca za seks w Samoobronie". Artykuł powstał głównie na podstawie relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego twierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.

Socha przyjechał na dwa dni do woj. zachodniopomorskiego, by tam w Szczecinie i Koszalinie spotkać się z pracownikami instytucji zajmujących się pomocą społeczną w terenie, w tym kierownikami ośrodków pomocy społecznej i poinformować ich o działaniach resortu z zakresu polityki społecznej.

Jak dodał na terenie Pomorza Zachodniego jest wiele tzw. rodzin popegeerowskich i związanego z tym faktem dużego bezrobocia. Chodzi o to, żeby żadna z tych rodzin nie doznała uszczerbku z powodu naszego zaniedbania" - zaznaczył. Dodał, że apeluje do pracowników tych instytucji, by szczególnie wtedy, gdy przyjdą mrozy, zwracali uwagę na rodziny wielodzietne, bezdomnych i bezrobotnych. "Nawet zaapelowałem, by w niektórych sytuacjach nie byli tak rygorystyczni w przestrzeganiu regulaminów. Życie ludzkie jest więcej warte niż przestrzeganie jakiegolwiek regulaminu" - dodał. (PAP)

epr/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)