Nie żyje półroczna dziewczynka, zaginiona półtora tygodnia temu w Sosnowcu. Wszystko wskazuje na to, że dziecko nie zostało - jak sugerowali jej rodzice - porwane, ale zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku - ogłosił detektyw Krzysztof Rutkowski.
Śląska policja potwierdziła w nocy z czwartku na piątek, że otrzymała informacje od Rutkowskiego. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by potwierdzić przebieg zdarzeń - mówią śledczy.
"Komenda policji w Sosnowcu otrzymała zgłoszenie od detektywa Rutkowskiego, że jest on gdzieś z matką dziewczynki, która miała wskazać zwłoki dziecka. Policjanci pojechali w to miejsce" - powiedział po północy PAP Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł policyjnych, na miejscu znaleziono pakunek. Policjanci nie potwierdzają jednak ostatecznie, że są w nim zwłoki dziecka. Po północy trwały oględziny miejsca, wskazanego przez ludzi detektywa.
Rutkowski jako pierwszy przekazał informację o śmierci dziecka mediom. Według detektywa, matka małej Magdy przyznała się w rozmowie z nim, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego dziecko zmarło.
"Powiedziała, że dziecko wyślizgnęło się jej z kocyka, a zwłoki Magdy leżą w okolicach rzeki Przemszy, naprzeciw Huty Buczek" - powiedział PAP Rutkowski, przyznając, że widział zwłoki dziewczynki.
Po zaginięciu dziecka matka Magdy twierdziła, że została napadnięta, a dziecko uprowadzono z wózka. Policja sprawdzała tę wersję na równi z innymi hipotezami.(PAP)
ktp/ mab/ rda/