*Solidarna Polska daje rządowi czerwoną kartkę za brak reakcji na strajk generalny na Śląsku - oświadczyła wiceszefowa SP Beata Kempa. Według niej jeśli zapowiedzi kolejnych strajków spotkają się z milczeniem rządu, należałoby rozważyć przeprowadzenie przedterminowych wyborów. *
"Jeśli strajkują niemal wszyscy - kolej, transport, szpitale, szkoły - (...) i rząd na to absolutnie nie reaguje (...) to powoduje, że trzeba już dzisiaj mówić o czerwonej kartce dla rządu" - powiedziała Kempa na wtorkowej konferencji prasowej.
Dodała, że Solidarna Polska proponowała, aby największe kluby parlamentarne złożyły projekt uchwały o rozpisaniu przedterminowych wyborów. "Jeśli sprawy będą dalej szły w tym kierunku i będą zapowiedzi strajków generalnych, (...), a będzie przy tym milczenie rządu, trzeba będzie bardzo poważnie ten aspekt przeprocedować" - podkreśliła.
Posłanka - jak mówiła - miała nadzieję, że w związku z wydarzeniami na Śląsku rząd na wtorkowym posiedzeniu omówi sytuację i zaprosi strajkujących do dialogu społecznego, bo - podkreśliła - brak dialogu społecznego był głównym problemem, o którym mówili związkowcy.
"Związkowcy wystawili dzisiaj rządowi żółtą kartkę. My, jako Solidarna Polska, wystawiamy rządowi czerwoną kartkę" - powiedziała Kempa.
Posłanka SP uważa, że postulaty formułowane przez związkowców, "absolutnie są do negocjacji". Jej zdaniem jest możliwe zreformowanie kodeksu pracy z uwzględnieniem potrzeb pracowników i pracodawców.
Strajk generalny na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim trwał we wtorek do godz. 10. Związkowcy zamierzają podsumować akcję wczesnym popołudniem. Strajk najbardziej widoczny był na kolei.
W służbie zdrowia, zgodnie z zapowiedziami, personel nie odszedł od łóżek pacjentów, ograniczając się do oflagowania placówek i akcji informacyjnych. Pacjenci nie odczuli też - według informacji zebranych przez PAP - zapowiadanego przez związkowców strajku włoskiego.
Protest objął również część szkół - według związkowców czynny strajk objął ok. 150 placówek, a 800 innych było oflagowanych. Według kuratorium protestowano w ok. 75 placówkach.
Wśród zakładów przemysłowych, które maksymalnie dwie godziny później niż zwykle rozpoczęły pracę, były m.in. śląskie kopalnie, jednak np. w Katowickim Holdingu Węglowym do strajku przyłączyła się mniej więcej trzecia część załogi.
Strajk był protestem przeciwko polityce społeczno-gospodarczej rządu. Związkowcy sprzeciwiają się zmianom w kodeksie pracy. Chcą ograniczenia patologii związanych ze stosowaniem tzw. umów śmieciowych, wsparcia dla przemysłu energochłonnego, rozwiązań antykryzysowych dla dotkniętych spowolnieniem gospodarczym firm, a także uzdrowienia systemu ochrony zdrowia i zmian w szkolnictwie. (PAP)
gł/ mok/ mag/