Sparaliżowany 33-letni Janusz Świtaj z Jastrzębia-Zdroju odwołał się od decyzji warszawskiego sądu okręgowego oddalającej jego pozew. Domaga się w nim ustalenia prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania jego uporczywej terapii. Podkreśla, że występuje w imieniu wielu osób znajdujących się w podobnej co on sytuacji.
Warszawski sąd oddalił pozew 5 września, wskazując że roszczenie Świtaja nie spełnia waloru sprawy cywilnej. Jak poinformował PAP w środę Świtaj, jego pełnomocnik mec. Krzysztof M. Miazga podkreślił w wystosowanym dzień wcześniej zażaleniu, że oddalając pozew sąd mylnie zasugerował, iż sprawa może podlegać procedurze karnej.
Świtaj i jego pełnomocnik uważają, że sprawa dotyczy ochrony praw podstawowych sparaliżowanego 33-latka. Dowodzą, że ochrona praw tego typu w procedurze cywilnej jest powszechnie akceptowana. Powołują się na przepis kodeksu cywilnego rozstrzygający m.in. dopuszczalność powództw o ustalenie prawa bądź stosunku prawnego, czego żądają w pozwie.
Mec. Miazga powołując się m.in. na orzecznictwo Sądu Najwyższego podkreślił w zażaleniu, że tego typu sprawy rozstrzygają sądy powszechne stosujące przepisy postępowania cywilnego. Zaznaczył, że "nie można wyłączać z drogi sądowej żądań zmierzających do dochodzenia naruszonych wolności", nawet wtedy, gdy np. na skutek luk w prawie nie są one ujęte przepisami.
Pełnomocnik Świtaja zastrzegł też, że wbrew stanowisku sądu okręgowego, Świtaj nie chce, by sąd zalegalizował eutanazję. "Czym innym jest eutanazja, a czym innym zaprzestanie prowadzenia uporczywej terapii. Rozstrzygnięcie tej kwestii w stosunku do osoby powoda ma nastąpić po przeprowadzeniu postępowania sądowego, czego uniemożliwiono mu odrzucając pozew" - napisał do sądu apelacyjnego mec. Miazga.
"Strona nie wyklucza, że może to być kontrowersyjna kwestia, wymagająca zasięgnięcia opinii biegłych z wielu dziedzin (np. medycyny, filozofii, etyki), ale może się to tylko stać w toczącym się przed Sądem postępowaniu cywilnym, a nie w przyszłym (ewentualnym) postępowaniu karnym, po śmierci powoda" - dodał prawnik.
W argumentacji dotyczącej rozdzielenia w przypadku Janusza Świtaja kwestii eutanazji od zaprzestania prowadzenia uporczywej terapii, jego pełnomocnik cytuje m.in. encyklikę "Evangelium Vitae" Jana Pawła II oraz kodeks etyki lekarskiej. Podkreśla, że Świtaj z uwagi na charakter choroby nie jest w stanie samodzielnie doprowadzić do zaprzestania swej terapii.
"(Świtaj - PAP) chce w drodze sądowej ustalić, że ma prawo do podjęcia takiej decyzji (...) i w przypadku, gdyby chciał z niego skorzystać, osoby odpowiedzialne za tę terapię będą miały prawny obowiązek zastosować się do jego żądania. Sąd winien więc rozpoznać merytorycznie sprawę i sprawdzić czy żądanie Janusza Świtaja mieści się w kategoriach żądania zaprzestania uporczywej terapii" - ocenił mec. Miazga.
Sam Świtaj podkreśla, że zależy mu głównie na poprawie losu innych sparaliżowanych bądź niepełnosprawnych osób, od których otrzymuje listy ze słowami poparcia lub z prośbami o wskazówki, jak mają załatwiać swoje problemy. Zamierza m.in. wyegzekwować od ministra zdrowia Zbigniewa Religi przeforsowanie ustawy pielęgnacyjnej, która zapewniłaby finansowanie opieki nad niepełnosprawnymi.
W maju 1993 r. Świtaj miał wypadek motocyklowy, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych. Od 1999 r. opiekują się nim rodzice. Pod koniec marca Janusz Świtaj podpisał umowę z Fundacją Anny Dymnej "Mimo Wszystko" - jego zadaniem jest nawiązywanie za pośrednictwem internetu kontaktów z osobami niepełnosprawnymi i przewlekle chorymi. (PAP)
mtb/ wkr/ jra/