Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sprawa "głosowania na cztery ręce" warunkowo umorzona

0
Podziel się:

Postępowanie karne wobec dwóch byłych posłów SLD Jana Chaładaja i
Stanisława Jarmolińskiego, którzy w 2003 r. głosowali w Sejmie za nieobecnych kolegów, zostało
warunkowo umorzone na okres dwóch lat. Orzekł tak w czwartek Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia.

Postępowanie karne wobec dwóch byłych posłów SLD Jana Chaładaja i Stanisława Jarmolińskiego, którzy w 2003 r. głosowali w Sejmie za nieobecnych kolegów, zostało warunkowo umorzone na okres dwóch lat. Orzekł tak w czwartek Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia.

Ponadto, jak orzekł sąd, byli posłowie mają zapłacić po pięć tys. złotych na cel społeczny - Szpital Centrum Zdrowia Dziecka.

Sprawa Chaładaja i Jarmolińskiego dotyczy wydarzeń z posiedzenia Sejmu w dniu 26 marca 2003 r. Chaładaj i Jarmoliński głosowali za nieobecnych tego dnia posłów Mieczysława Czerniawskiego i Alfreda Owoca. Gdy sprawa wyszła na jaw, głosowania zostały powtórzone.

Czwartkowe orzeczenie sądu było generalnie zgodne ze stanowiskiem obrony, która wnosiła o uznanie sprawy za czyn mniejszej wagi i warunkowe umorzenie procesu. Prokurator domagał się dla oskarżonych kary roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i po 5 tys. zł grzywny.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Monika Łukaszewicz wskazała, że "poseł na Sejm jest zobowiązany rzetelnie wypełniać swoje obowiązki". "Okoliczności faktyczne nie budziły wątpliwości, a oskarżeni przyznali się zanim jeszcze sprawa nabrała wymiaru postępowania karnego" - dodała. W ocenie sądu oskarżeni przekroczyli swe uprawnienia, gdyż każdy z posłów dysponuje tylko jednym głosem.

Według sądu w sprawie zachodziły jednak przesłanki do warunkowego umorzenia postępowania. Jak wskazała Łukaszewicz byli posłowie ponieśli w związku z tą sprawą wiele dolegliwości jako politycy oraz osoby prywatne. Ponadto, jak zaznaczył sąd, oskarżeni nigdy nie byli karani, wyrazili skruchę, a nieprawidłowe głosowanie odbyło się już prawie siedem lat temu.

Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca oskarżonych mec. Maciej Krasiński powiedział PAP, że z orzeczenia jest zadowolony i nie będzie go skarżył. "Oskarżeni ponieśli odpowiedzialność za swoje czyny, zostali napiętnowani oraz wykreśleni z życia społecznego, czego więcej chcieć" - powiedział.

Z kolei obecny na orzeczeniu prokurator Tomasz Jasiński z warszawskiej prokuratury okręgowej powiedział, że dyskusyjne jest uznanie przez sąd, że w sprawie nie doszło do poświadczenia nieprawdy, a jedynie do przekroczenia uprawnień. "Ostateczne stanowisko prokuratury będzie wyrażone po pisemnym uzasadnieniu wyroku" - dodał.

Na posiedzeniu Sejmu w marcu 2003 r. ważyły się losy ministra infrastruktury i wicepremiera w rządzie SLD-UP Marka Pola. Opozycyjne wówczas PO i PiS kolejny raz wniosły o wotum nieufności wobec ministra, którego uznawali za najbardziej nieudolnego. Koalicja wspierająca rząd Leszka Millera obroniła swego ministra.

Okazało się jednak, że w tym i innych głosowaniach posłowie Chaładaj i Jarmoliński przyciskali przyciski także za nieobecnych tego dnia Czerniawskiego i Owoca. Wykrył to ówczesny poseł koła Ruch Katolicko-Narodowy Robert Luśnia i ogłosił z sejmowej trybuny.

Sprawą zajęła się prokuratura. Chaładaja i Jarmolińskiego wykluczono z klubu SLD. W śledztwie przyznali się do zarzuconego im poświadczenia nieprawdy i odmawiali składania wyjaśnień. Z ustaleń prokuratury wynikało, że Chaładaj miał zagłosować sześć razy za posła Czerniawskiego, a Jarmoliński - oddać 41 głosów za posła Owoca. Dowodami w sprawie były m.in. wydruki głosowań, ich zapisy telewizyjne oraz zeznania zainteresowanych posłów, w tym posła Luśni. Według prokuratury, karty do głosowania posłów Czerniawskiego i Owoca zostały użyte "wbrew woli dysponentów".

Akt oskarżenia wysłany do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia przeleżał kilka lat, wreszcie w styczniu zeszłego roku sprawa trafiła na wokandę. 65-letni Jarmoliński - lekarz ginekolog ze specjalizacją drugiego stopnia, przeszedł ciężką chorobę. Jak sam mówił wcześniej PAP, niezakończona sprawa karna stawiała pod znakiem zapytania możliwość obejmowania funkcji w placówkach służby zdrowia. Jest już na emeryturze. Do polityki nie wrócił też 58-letni Chaładaj - były wiceprezes spółki handlującej sprzętem kolejowym. Według Chaładaja, sprawę bardzo mocno przeżyła żona Jarmolińskiego, która w efekcie stresu zmarła. (PAP)

mja/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)