*20.3.Radom (PAP) - Poseł PiS Marek Suski przypuszcza, że powodem zatrzymania go w piątek w Mińsku na Białorusi była interpelacja w sprawie nielegalnego handlu bronią tego państwa z innymi krajami, którą złożył w Sejmie poprzedniej kadencji. Mówił o tym w poniedziałek, na konferencji prasowej w Radomiu. *
Marek Suski przypomniał, że w interpelacji wysłanej do ówczesnych ministrów spraw zagranicznych i wewnętrznych podał kilka faktów dotyczących handlu bronią, które wymieniała prasa, agencja wywiadowcza USA, sztokholmski Instytut Badań Pokojowych i polski Ośrodek Studiów Wschodnich. Później, podczas debaty o polityce zagranicznej kraju, zadawał pytania na temat prania pieniędzy i nielegalnych interesów białoruskiego KGB na terenie Polski.
"W odpowiedzi na moje interpelacje ministerstwo podjęło pewne działania wyjaśniające, ale nie stwierdzono, żeby dodatkowe pieniądze z tych machinacji szły na tajne konta Łukaszenki w banku. Te działania zostały zawieszone, ale jak sądzę, administracja Łukaszenki i KGB zwróciło szczególną uwagę na moje działania, które mogłyby popsuć im interesy. Podejrzewam, ze to stało się powodem nie wpuszczenia mnie na teren Białorusi" - powiedział Suski.
Dodał, że w czasach działalności w partii Porozumienie Centrum wspierał Komitet Wolnej Białorusi. Zbierano wówczas podpisy pod rezolucją, żądającą od władz Białorusi wypuszczenia opozycjonistów z więzień.
Marek Suski wraz grupą sześciu osób udał się w piątek na Białoruś jako obserwator wyborów prezydenckich z ramienia OBWE. Na lotnisku odebrano mu paszport dyplomatyczny. Po dwóch godzinach przyjechała białoruska telewizja. Od jej dziennikarzy dowiedział się, że ma zakaz wstępu na teren Białorusi i że dopuszcza się prowokacji, gdyż próbuje wjechać do kraju, mimo że posiada zakaz.
Poseł twierdzi, że nic nie wiedział o zakazie, a złożona wcześniej do władz białoruskich akredytacja OBWE nie została przez nie zakwestionowana. Dopuszczono do spotkania Suskiego z przedstawicielem polskiej ambasady, z którym mógł rozmawiać tylko po rosyjsku. Poseł dowiedział się, że ma natychmiast wracać do Polski.
Noc spędził na lotnisku, w hotelu dla deportowanych, w kilkuosobowym pokoju zamkniętym na klucz i pilnowanym przez kilku strażników. Rano, w drodze do restauracji wymknął się na teren lotniska po białoruskiej stronie, ale został zatrzymany. Według Suskiego, potem pojawił się funkcjonariusz KGB z kamerą i go filmował. Później kilku strażników zaprowadziło go do samolotu. W paszporcie wbito mu zakaz wjazdu na Białoruś i anulowano wizę.
Suski rozmawiał z obserwatorami, którym udało się wjechać na Białoruś.
"Opowiadali o licznych aresztowaniach i przeszukaniach mieszkań, w których nocowali. Część z nich nocowała u zaprzyjaźnionych osób z opozycji. Następnego dnia po ich wyjściu wkraczały tam służby i dokonywały rewizji. W lokalach wyborczych nie pozwalano naszym obserwatorom rozmawiać z Białorusinami, którzy oddawali głosy" - relacjonował Suski.
Obserwatorzy nie mogli także być obecni podczas liczenia głosów i przewożenia ich do punktów zbiorczych. (PAP)
ilo/ lop/