Jeden z lekarzy - świadków w procesie neurochirurga gen. prof. Jana Podgórskiego, b. szefa warszawskiego szpitala klinicznego MON przy ul. Szaserów - zeznał we wtorek przed sądem, iż w trakcie postępowania w sprawie czuł się zastraszany przez oficera Żandarmerii Wojskowej, a protokoły z jego zeznań nie odpowiadają dokładnie wszystkim wypowiedzianym słowom.
Prof. Podgórski, który zgadza się na podawanie nazwiska, jest oskarżony o korupcję i fałszowanie dokumentacji medycznej. Nie przyznaje się do winy. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiada osiem osób - lekarzy i ich pacjentów, którzy mieli otrzymywać fałszywe zaświadczenia. Na ławie oskarżonych jest też żona Andrzeja Z., ps. Słowik.
We wtorek sąd rozpoczął słuchanie świadków w sprawie i wysłuchał m.in. Ryszarda J. - jednego z lekarzy pracujących w klinice. Zeznał on, że jeszcze przed formalnymi przesłuchaniami w sprawie, był poproszony wraz z przynajmniej trzema innymi lekarzami na nieformalne spotkania z podpułkownikiem Żandarmerii Wojskowej w jednej z warszawskich kawiarni.
Jak zeznał, po podaniu przez kelnerkę kawy, podpułkownik wyciągnął Kodeks karny i kazał przeczytać przepisy dotyczące składania fałszywych zeznań. "Potem powiedział, że dużo wiem, a nie chcę mu nic powiedzieć" - zeznał J. Świadek zaznaczył, że w rozmowie zasłonił się niepamięcią. "Wtedy oficer powiedział, że powinni mnie aresztować to szybciej bym sobie przypomniał" - zeznał Ryszard J. i dodał, że otrzymał numer telefonu komórkowego od podpułkownika.
W niedługi czas potem, Ryszard J. - jak mówił - zadzwonił na podany numer, aby poinformować o okolicznościach pobytu jednego z pacjentów. Wówczas miał zostać zaproszony przez oficera do jednego z warszawskich hoteli. "Powiedziałem o pacjencie Jarosławie R., a on odhaczył nazwisko w swoim notesie" - zeznawał. Świadek zaznaczył, że gdy wspomniał o tych faktach w prokuraturze, otrzymał odpowiedź, że nie interesują ich działania operacyjne.
Łącznie prokuratura postawiła w sprawie 25 zarzutów. Fałszywe zaświadczenia wystawiane przez lekarzy miały trafiać do ZUS oraz prokuratur i sądów prowadzących różne postępowania. Oprócz pieniędzy korzyściami uzyskiwanymi od pacjentów były - według aktu oskarżenia - remont domu i obietnica nabycia samochodu na preferencyjnych warunkach. Profesorowi prokuratura postawiła siedem zarzutów. Wśród nich jest i taki, że przez jedno z fałszerstw dokumentacji Andrzej Z., ps. Słowik, mógł unikać aresztu. Śledztwo obejmowało okres od 1998 r., a łapówki miały wynosić od 300 do 1000 zł.
Zeznająca również we wtorek sekretarka z kliniki powiedziała, iż w komputerowej bazie danych i księgach szpitalnych nie znalazła żadnych danych wskazujących na to, że Andrzej Z. ps. Słowik był leczony w klinice.
Generała Podgórskiego zatrzymało w 2007 r. CBA na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Sąd wojskowy nie wydał jednak zgody na jego aresztowanie - o co wnosiła prokuratura. Sąd zakazał generałowi pełnienia funkcji szefa kliniki w szpitalu na Szaserów. Z wojska zwolnił go ówczesny szef MON Aleksander Szczygło. Prof. Podgórski jako cywil prowadzi praktykę medyczną; jest znanym neurochirurgiem.
W sprawie dokumentów dla "Słowika" Podgórski wcześniej wyjaśniał, że wydał mu jedynie zaświadczenie, iż był przez niego badany oraz że na prośbę jego rodziny uczestniczył w konsultacji medycznej, gdy "Słowik" był w więziennym szpitalu przy areszcie na ul. Rakowieckiej. "Wtedy orzekłem, że pacjent kwalifikuje się do leczenia operacyjnego dyskopatii lędźwiowej" - podkreślał.
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie będzie kontynuował proces i przesłuchiwał kolejnych świadków w środę i czwartek. W bieżącym tygodniu zeznania ma złożyć m.in. Jarosław R. (PAP)
mja/ pz/ mow/