Artemiusz Wołczyk - Ukrainiec, który większość życia spędził w Bodzentynie (Świętokrzyskie) i badał dzieje tej miejscowości, to postać, która budowała pomosty między Polakami i Ukraińcami - uważa historyk Wojciech Kalwat.
Historyk przedstawił postać Wołczyka w środę w Kielcach podczas polsko-ukraińskiej konferencji "Śladami wspólnej historii w drodze do europejskiego partnerstwa narodów". Jego zdaniem, na wspólną historię nie można patrzeć tylko "przez pryzmat Kozaków i Beresteczka", ale także przez postacie, które przez całe życie budowały pomosty między Polakami i Ukraińcami.
Artemiusz Wołczyk urodził się w Starym Samborze w 1910 roku, a zmarł w 2000 w Bodzentynie. Był grekokatolikiem. Studiów na lwowskim uniwersytecie nie skończył z powodu miłości do Polki, którą poślubił. Eskalacja przemocy między Polakami i Ukraińcami w latach 1943-44 spowodowała, że rodzina z szóstką dzieci musiała uciekać z Sambora. Po półtora roku tułaczki osiedliła się w Bodzentynie.
Jak mówił historyk, początkowo Wołczyka, jako obcego przyjęto wrogo. W obronie Ukraińca stanął proboszcz. Przybysz rozpoczął karierę zawodową, której zwieńczeniem było szefowanie miejscowemu bankowi.
Wołczyk był osobą aktywną i społecznikiem. Interesował się miejscową historią, napisał na ten temat dziesięć książek i sto artykułów. Stworzył Towarzystwo Przyjaciół Bodzentyna i pismo "Echo Łysogór". Dla radiowęzła przygotowywał audycje historyczne.
W starej psiarni biskupiej Ukrainiec odnalazł prawdziwy skarb dla historyka - archiwum liczące paręset metrów bieżących akt z XVIII-XIX wieku, zawierające m.in. dokumenty sądowe. Przekazał je do Archiwum Państwowego.
Drugą "perłę" przypadkiem odkryła jego żona Helena. Chodzi o pisane w czasie wojny pamiętniki żydowskiego chłopca Dawida Rubinowicza. Wołczykowie czytali je przez radiowęzeł wzbudzając ogromne zainteresowanie mieszkańców. Historyk-amator zainteresował rękopisami znana wówczas dziennikarkę Marię Jarochowską. Pamiętnik został wydany w Polsce i przetłumaczony na wiele języków.
Zdaniem Kalwata Wołczyk miał nie tylko szczęście do dokumentów, ale też dar do wynajdowania tematów: zupełnym novum było np. opisywanie historii poprzez cmentarze, jako drugi w Polsce zajął się przydrożnymi kapliczkami i krzyżami. Historycy zarzucali mu natomiast braki warsztatowe.
Kalwat uważa, że Bodzentyn stał się dla przybysza z Sambora nową ojczyzną; choć do śmierci w katolickim kościele modlił się w języku ukraińskim, nikomu to nie przeszkadzało. Rada miasta nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Bodzentyna.
Konferencja, na której mówiono o historii i współczesności, jest pierwszym punktem projektu "Śladami wspólnej historii w drodze do europejskiego partnerstwa narodów. Międzynarodowe Centrum Dialogu i Demokracji im. prof. Bronisława Geremka w Winnicy", który realizuje Stowarzyszenie Integracja Europa-Wschód wraz z ukraińskimi i polskimi partnerami.
W czwartek gospodarze pokażą swoim gościom Bodzentyn i inne miejsca ziemi świętokrzyskiej związane z ukraińską i żydowską historią. Dwie kolejne konferencje odbędą się w Winnicy.
Organizacje pozarządowe z Kielc i Winnicy chcą w przyszłości stworzyć na Ukrainie centrum, którego celem będzie integracja społeczności polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Realizowany obecnie projekt, który dostał dotację Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ma promować tę ideę w Polsce i na Ukrainie.
Województwo świętokrzyskie od ponad 50 lat współpracuje z obwodem winnickim, a Kielce i Winnica są miastami partnerskimi. (PAP)
agn/ abe/