Syryjskie siły bezpieczeństwa strzelały w piątek, by rozproszyć protestujących w Banijas. Nie wiadomo, ile jest ofiar - podał syryjski działacz na rzecz praw człowieka. Manifestacje odbywały się według niego również w innych syryjskich miastach.
"Były gęste strzały, aby rozproszyć dwie manifestacje w Banijas, i są ofiary" wśród protestujących - poinformował przewodniczący Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman. Obserwatorium ma siedzibę w Londynie.
"Siły bezpieczeństwa goniły manifestujących aż do małych uliczek, aby ich rozproszyć - powiedział. - Mieszkańcom zabroniono wychodzić na balkony".
Według niego do manifestacji doszło też w mieście Homs w centrum kraju, w regionie Dary na południu i na zachodzie w nadmorskiej Dżabli. Manifestujący tam wznosili okrzyki przeciwko rządowi i wyrażali solidarność z oblężonymi przez wojsko miastami.
Oddziały wojskowe weszły do miasta Maaret an-Numan w północno-zachodniej Syrii, 45 km od granicy z Turcją - poinformował działacz praw człowieka w Syrii Mustafa Osso. Według niego siły rządowe gromadzą się obecnie wokół położonego bardziej na południe Chan Szejchon.
Jak podał Omar Idilbi z Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych, które dokumentują syryjskie protesty społeczne przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, siły rządowe w pełni przejęły kontrolę nad 100-tysięcznym Maaret an-Numan, położonym przy drodze łączącej Damaszek z Aleppo. Wielu mieszkańców uciekło stamtąd w ostatnich dniach. (PAP)
klm/ mc/
9221745 9221621 9221523