W syryjskim mieście Hims, gdzie nie ustają protesty przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada, w sobotę rano podczas intensywnego ostrzału z broni maszynowej zginęło trzech cywilów - podało syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (OSDH).
Odgłosy strzałów w dzielnicy Baba Amro słychać było w dzielnicy Karm az-Zajtun, gdzie w piątek zginęło dziewięciu cywili.
Z kolei "czterech członków lojalnej wobec reżimu milicji Szabiha zostało zabitych w starciach z domniemanymi dezerterami w mieście Sarakib" na południu prowincji (muhafazy) Idlib, w północnej części Syrii niedaleko granicy z Turcją - poinformowało w komunikacie to samo źródło.
W piątek siły bezpieczeństwa zabiły w sumie 23 osoby podczas tłumienia protestów "przeciwko despotom i tyranom" zwołanych przez prodemokratycznych bojowników, którzy wątpią w gotowość Damaszku do zastosowania planu wyjścia z kryzysu zaproponowanego przez kraje arabskie.
Plan ten przewiduje przed otwarciem dialogu między władzą a opozycją całkowite zaprzestanie przemocy, zwolnienie osób zatrzymanych w ramach represji, wycofanie wojska z miast i swobodę poruszania się obserwatorów i mediów międzynarodowych.
W piątek syryjskie władze wezwały antyrządowych powstańców do poddania się w ciągu tygodnia, co zakwalifikuje ich do skorzystania z amnestii. Zapytana o komentarz na temat tej oferty rzeczniczka Departamentu Stanu USA Victoria Nuland oświadczyła: "Nie radziłabym nikomu, by w tej chwili oddawał się w ręce reżimu".
Oskarżyła także władze w Damaszku, że nie wdrażają planu Ligi Państw Arabskich, przyjętego w środę, i dodała, że USA nie są przekonane co do tego, iż Syria w ogóle to uczyni. "Historia obietnic łamanych przez reżim el-Asada jest długa" - powiedziała Nuland.
Według ONZ od rozpoczęcia w marcu protestów przeciwko Asadowi zginęło ponad 3 tys. osób. Władze twierdzą z kolei, że islamscy bojownicy i gangi inspirowane z zagranicy zabiły 1,1 tys. członków służb bezpieczeństwa.(PAP)
klm/ jbr/
10135258 arch.