Toruński sąd po raz drugi umorzył proces wytoczony przez byłego funkcjonariusza SB byłemu działaczowi NSZZ "S" za umieszczenie jego danych w internecie. Osądzony za prześladowanie opozycji w latach 80. Bronisław S. poczuł się obrażony określeniem "SB-man".
Jak poinformowała prowadząca sprawę Justyna Piś-Barganowska, sprawa została umorzona, gdyż Bronisław S. nie pojawił się w sądzie. Proces już raz był umarzany z takiego samego powodu pół roku temu, ale wówczas były funkcjonariusz dowiódł, iż nie powiadomiono go na czas i sprawę wznowiono.
Działacz opozycyjny z lat 80. Wacław Kuropatwa jest znany z tego, że bywa na większości spraw sądowych, w których jako oskarżeni występują byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Relacje z rozpraw zamieszcza na swojej stronie internetowej.
Skazany w tego rodzaju procesie za prześladowanie opozycjonistów na osiem miesięcy wiezienia w zawieszeniu Bronisław S. oskarżył Kuropatwę o zniesławienie. Były funkcjonariusz SB poczuł się urażony, że jego nazwisko i zdjęcie, w połączeniu z informacją o wyroku, znalazły się na stronie internetowej dawnego opozycjonisty, a także wielokrotnym używaniem wobec niego określenia "SB-man".
Pozwany dawny opozycjonista jest już zmęczony procesem i mimo że czuje się niewinny, zgodził się na umorzenie procesu.
"Czuję się oczywiście niewinny, ale jestem zmęczony psychicznie i postanowiłem odpuścić. Tym bardziej, że grozi mi jeszcze proces cywilny ze strony Bronisława S." - podkreślił Wacław Kuropatwa.
Bronisław S. ponownie chce, aby sąd nakazał Kuropatwie przeprosić go na stronie internetowej oraz by po miesiącu usunął ją z sieci, a także domaga się, aby były drukarz miał zakaz wypowiadania się o nim w mediach. Żąda także od niego 30 tys. zł "tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę".
"Chyba chce, żebym zbankrutował, jestem przecież bezrobotny. Ta druga sprawa to szykana wobec mnie: nic już innego nie mogę robić, bo tylko siedzę w sądzie i procesuję się z Bronisławem S." - ocenił Kuropatwa.
Pozywającego go dawnego funkcjonariusza poznał dopiero podczas procesów byłych esbeków, które Bronisław S. także często obserwował. Zapamiętał szczególnie moment, gdy podczas jednej z rozpraw Bronisław S. zarzucił dawnym opozycjonistom, iż ci mają "krew na rękach", bo jeden z byłych toruńskich esbeków popełnił samobójstwo, gdy dostał wezwanie na przesłuchanie przez prokuratora IPN.
Podjęta przez sąd decyzja o umorzeniu sprawy przeciw Wacławowi Kuropatwie jest nieprawomocna i Bronisław S. może się od niej jeszcze odwołać. (PAP)
olz/ itm/ gma/