Turecki minister spraw zagranicznych Abdullah Gul oświadczył w piątek, że parlament nie przygotowuje się do wydania zgody na wysłanie do północnego Iraku wojsk przeciwko kurdyjskiej partyzantce.
Gul wypowiedział się dla telewizji NTV. Dwa dni wcześniej premier Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że poprze dowódców armii, gdyby wystąpili o zgodę na wejście tureckich oddziałów do północnego Iraku. Deklaracja premiera padła po ogłoszeniu przez władze, że to kurdyjski kamikadze dokonał zamachu w Ankarze, w którym we wtorek zginęło sześć osób, a około 100 zostało rannych.
Kontrolowany przez Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) parlament musiałby zaaprobować operacje militarne wymagające przekroczenia granicy, ale siły zbrojne dotąd o taką zgodę nie wystąpiły - powiedział Gul.
Szef tureckiej dyplomacji zarzucił też Stanom Zjednoczonym, że nie udzielają Ankarze wystarczającego wsparcia w walce z kurdyjskimi rebeliantami.
"Mamy nadzieję na wzrost poziomu współpracy z USA w walce z partyzantką" - oświadczył Gul. "Obecny poziom nie jest taki, jakiego byśmy sobie życzyli" - dodał.
Stany Zjednoczone oraz przywódcy irackich Kurdów sprzeciwiają się wejściu wojsk tureckich do północnego Iraku. Waszyngton argumentuje, że turecka operacja mogłaby zniweczyć wysiłki w kierunku stabilizacji Iraku. Z kolei jak poinformowała w czwartek Turcja, Irak zadeklarował gotowość "współpracy w sprawie terroryzmu PKK".
Zbrojna walka PKK z Turcją o utworzenie kurdyjskiego państwa trwa od 1984 roku i pochłonęła ponad 30 tys. zabitych. Główna partia Kurdów tureckich - PKK jest uważana przez UE i USA za organizację terrorystyczną. (PAP)
ksaj/ mc/
4778 4959 arch.
