Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tusk: decyzja o wizycie delegacji Sejmu w Chinach - sensowna

0
Podziel się:

Premier Donald Tusk uważa, że decyzja o wizycie delegacji Sejmu w Chinach
jest sensowna, a w jej trakcie nie zabraknie czasu i sposobności, by poruszyć kwestie praw
człowieka. Dodał, że zaskoczyła go decyzja posłów, którzy wycofali się z udziału w wyjeździe.

Premier Donald Tusk uważa, że decyzja o wizycie delegacji Sejmu w Chinach jest sensowna, a w jej trakcie nie zabraknie czasu i sposobności, by poruszyć kwestie praw człowieka. Dodał, że zaskoczyła go decyzja posłów, którzy wycofali się z udziału w wyjeździe.

Sejmowa delegacja, na czele z marszałek Sejmu Ewą Kopacz, złoży wizytę w Chinach na początku czerwca. Z krytyką spotkał się fakt, że polscy posłowie będą tam 4 czerwca, w rocznicę masakry na placu Tiananmen. W środę poinformowano, że z udziału w tym wyjeździe, wycofali się dwaj posłowie PiS: Maks Kraczkowski i Tomasz Latos.

Odpowiadając na pytanie w tej kwestii na środowej konferencji prasowej Tusk powiedział, że trochę zaskakuje go postawa posłów, którzy wycofują się z wyjazdu do Chin, bo - jak mówił - "to znaczy, że nie mieli orientacji wcześniej, co było 4 czerwca".

"Jak rozumiem wycofują się dlatego, bo dostali ochrzan w swoich partiach politycznych i przeczytali w gazetach, że to nie jest najszczęśliwsza, najbardziej fortunna data" - powiedział premier.

Podkreślił, że problem praw człowieka w Chinach jest dylematem polityki polskiej i europejskiej od wielu lat. "Przyjęliśmy jako zasadę - po to, żeby nie dać się wyprzedzić o dwie czy trzy długości wszystkim naszym europejskim partnerom - że z naszym chińskim partnerem będziemy zawsze otwarcie rozmawiali o kwestiach praw człowieka i równocześnie będziemy starali się budować jak najlepsze relacje z Chinami" - mówił Tusk.

Dodał, że "przez ładnych kilka lat Polska była zdecydowanie w awangardzie tych, którzy najgłośniej mówili o kwestiach Tybetu czy praw człowieka i demokratyzacji w Chinach" i równocześnie była państwem, które nie potrafiło prowadzić "żadnych sensownych interesów z Chinami".

Premier oświadczył, że bierze na siebie odpowiedzialność za "wytyczenie linii wyraźnej naprawy relacji polsko-chińskich". Wymienił tu m.in. wizytę premiera Chin w Polsce (ówczesny premier Chin Wen Jiabao odwiedził Polskę wiosną 2012 r.) i nawiązanie "takich szczególnych relacji między Warszawą i Pekinem".

"Warszawa została taką stolicą całego regionu z punktu widzenia gospodarki i polityki chińskiej. To zawsze będzie miało trochę dwuznaczny charakter - zdajemy sobie z tego sprawę. Ale mnie osobiście zależało też na tym, żeby nasza troska o prawa obywateli i demokrację, nie była troską, która zamienia się w taką naiwność: my się troszczymy, a inni wygrywają tę wielką konkurencją na biznes z Chinami" - podkreślił Tusk.

Dodał, że to jest ogólne tło, które - jak sądzi - brano także pod uwagę organizując wizytę delegacji Sejmu w Chinach.

Premier podkreślił, że pamięta dobrze 4 czerwca 1989 r. "Byliśmy podwójnie poruszeni, bo to był nasz dzień, nasze wybory i równocześnie cały świat emocjonował się tym, co dzieje się, tą tragedią na placu Tiananmen - ja też. Ale ponieważ znamy wszyscy dość dobrze historię Chin, to wiemy, że nie ma takiego miesiąca, który byłby wolny od jakichś smutnych rocznic związanych z historią Chin ludowych. Tiananmen to nie jest jedyny dramatyczny epizod w historii Chin" - stwierdził Tusk.

Dlatego - dodał - uważa, że decyzja o wizycie delegacji Sejmu jest sensowna.

"Jestem przekonany, rozmawiałem zresztą o tym z panią marszałek, że 4 czerwca tam, na miejscu znajdzie się i czas i sposobność, bo na pewno odwagi nie zabraknie szefowi tej delegacji, żeby także poruszyć (...) kwestie praw człowieka" - powiedział premier.

Po wycofaniu się posłów PiS, w delegacji polskiego Sejmu będą posłowie klubów PO, SLD i RP. Do Chin nie wybierają się posłowie PSL i SP.

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry. Nadal nie rozliczono winnych rzezi.

"Matki Tiananmenu" co roku bezskutecznie apelują do władz o śledztwo w sprawie masakry, odszkodowania dla rodzin ofiar, ukaranie odpowiedzialnych za zdławienie protestów oraz o "przełamywanie tabu", jakim wciąż jest w Chinach publiczne mówienie na temat tamtych wydarzeń.(PAP)

gł/ mok/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)