Premier Donald Tusk powiedział, że lata doświadczeń nauczyły go powściągliwości w oczekiwaniach wobec PZPN. Wyraził jednak nadzieję, że nowego szefa Związku stać będzie na dokonanie gruntownej zmiany, tak by PZPN nie był symbolem nieudacznictwa i dwuznaczności moralnej.
W piątek nowego szefa piłkarskiej centrali wybierze w Warszawie 118 delegatów na Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczo-Wyborczym. Kandydatów na następcę Grzegorza Laty jest pięciu: Stefan Antkowiak, Zbigniew Boniek, Roman Kosecki, Zdzisław Kręcina i Edward Potok.
Premier był pytany w czwartek na konferencji prasowej w Rzeszowie o wybory szefa PZPN. "Nie mam wobec tej organizacji zbyt dużych oczekiwań. Przez lata doświadczeń nauczyłem się być powściągliwy z oczekiwaniami wobec PZPN" - powiedział Tusk. Dodał, że nie mam swojego faworyta wśród kandydatów na szefa PZPN.
"Niektórych kandydatów znam bardzo dobrze, jak Romana Koseckiego czy Zbigniewa Bońka, niektórych nie znam w ogóle, ale to nie musi być żadne kryterium. Mam nadzieję, że ktokolwiek zostanie wybrany stać go będzie na gruntowną zmianę, tak aby PZPN nie był symbolem nieudacznictwa, niesprawności organizacyjnej i dwuznaczności etycznej" - podkreślił premier.
Tusk dodał, że obecnie PZPN jest często traktowany jak "symbol czegoś, czego się wstydzimy". (PAP)
tgo/ mok/ jbr/