Komisja Europejska zapowiedziała w czwartek, że w listopadzie przyszłego roku przedstawi projekt dyrektywy, która ma otworzyć wartą 30 mld euro rocznie część unijnego rynku zamówień w sektorze zbrojeniowym na ponadgraniczną konkurencję.
"Jesteśmy pierwszą Komisją, która zdobyła się na taki krok" - powiedział odpowiadający za przemysł niemiecki komisarz Guenter Verheugen.
Obecnie reguły unijnego jednolitego rynku nie obejmują praktycznie zamówień w dziedzinie obronności. Art. 296 traktatu UE stanowi, że kraje członkowskie mogą stosować dowolne restrykcje w odniesieniu do "produkcji lub handlu bronią, amunicją lub materiałami wojennymi". Co innego przetargi na takie towary jak żołnierskie podkoszulki albo spinacze używane w sztabach, które powinny być objęte takimi samymi zasadami zamówień publicznych, jak wszystkie inne produkty na wspólnym rynku.
Problem polega na tym, że kraje członkowskie dość dowolnie interpretują zapisy art. 296 i za "materiały wojenne" uznają czasem nawet żołnierskie buty. Automatyczne stosowanie wyłączeń prowadzi do tego, że jedynie 10 proc. ogłoszeń o zamówieniach jest publikowanych przez Ministerstwa Obrony krajów członkowskich, a większość zamówień w dziedzinie obronności jest przyznawana na podstawie krajowych przepisów dotyczących zamówień publicznych albo wręcz z góry wybranym dostawcom.
Czas z tym skończyć - uznała Komisja Europejska, publikując w czwartek wskazówki dotyczące interpretacji art. 296, oparte na dotychczasowym orzecznictwie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. "Zarówno zakres, jak i warunki stosowania art. 296 muszą być interpretowane w sposób zawężający" - głosi dokument.
Wskazówki rozwiązują problem dowolnej interpretacji, a nowa dyrektywa ma wprowadzić w zamówieniach na rynku obronnym nowe zasady przetargów publicznych, których art. 296 nie dotyczy. Mają być bardziej elastyczne niż obowiązujące w mniej wrażliwych segmentach unijnego rynku. Rozważa się możliwość dopisania do kryteriów wyboru dostawcy gwarancji bezpieczeństwa dostaw czy obowiązku zachowania tajemnicy wojskowej. Jedną z opcji jest też możliwość rozpisywania przetargu tylko wśród zamkniętego, z góry wyznaczonego kręgu oferentów.
Dyrektywa ma dotyczyć wszystkiego, co nie ma bezpośredniego związku z obronnością w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Oznacza to, że obejmie także np. systemy radarowe, dostawy samochodów wojskowych, a nawet karabiny, o ile mają być wykorzystywane np. do walki z terroryzmem czy zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego, a nie misji wojskowych.
"Nie ma powodu, by przetargi na broń dla jednostek reprezentacyjnych sił zbrojnych były wyłączone z zasad wspólnego rynku. To nie ma nic wspólnego z obronnością. Co innego, gdy te same karabiny mają być wykorzystane podczas misji w Afganistanie. Wtedy to jest materiał wojenny. Podstawowym kryterium będzie faktyczne przeznaczanie sprzętu" - tłumaczył w czwartek przedstawiciel Komisji Europejskiej.
Jeśli okaże się, że jakiś kraj nadal ogranicza dostęp do swoich przetargów, będzie podlegał zwykłym procedurom obowiązującym na wspólnym rynku. W ostateczności Komisja Europejska będzie mogła skierować sprawę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
"Takie przepisy zwiększą konkurencyjność i przyczynią się do zaoszczędzenia pieniędzy europejskich podatników, wydawanych na sprzęt zbrojeniowy, a także do rozwoju europejskiego przemysłu zbrojeniowego" - argumentował komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy.
Inicjatywa została z zadowoleniem powitana przez Europejską Agencję Obronną, w ramach której istnieje od lipca dobrowolny kodeks postępowania w dziedzinie kontraktów zbrojeniowych. Dotyczy on sprzętu wojskowego, który podlega wyłączeniu z zasad wspólnego rynku na mocy art. 296. Polska jest jednym z sygnatariuszy kodeksu (wszystkie kraje członkowskie poza Danią, Węgrami i Hiszpanią).
Komisja Europejska szacuje połączone budżety obronne krajów UE na 170 mld euro rocznie. 80 mld z tego przeznacza się na zamówienia publiczne. 85 proc. wydatków obronnych jest skoncentrowanych w sześciu głównych krajach produkujących broń: Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii i Szwecji.
Michał Kot (PAP)
kot/ mc/