Polska dużo słabiej wykorzystuje unijne fundusze strukturalne niż Słowenia, Estonia czy Litwa, a z najnowszej analizy wykonania budżetu UE za rok 2005 wynika, że z unijnej kasy Warszawa otrzymała mniej funduszy niż w roku poprzednim.
"Tempo wykorzystania unijnych funduszy strukturalnych jest teraz bardzo wysokie w Słowenii i krajach bałtyckich. Inne nowe kraje radzą sobie gorzej" - powiedziała PAP na konferencji prasowej w czwartek komisarz UE ds. regionalnych Danuta Huebner.
Z najnowszej analizy wykonania budżetu za 2005 rok wynika, że jeżeli chodzi o fundusze strukturalne, to do Polski wpłynęło mniej pieniędzy niż w 2004, choć wydawałoby się - biorąc pod uwagę zdobywanie doświadczenia - powinno być odwrotnie.
W 2004 roku płatności dla Polski wyniosły 841 mln euro, a w 2005 roku 766 mln euro - przy czym ogromną większość tych pieniędzy stanowiły zaliczki.
Komisja Europejska przewidywała tymczasem, że w 2005 roku wypłaci Polsce ponad 2 mld euro, w rzeczywistości wypłaciła trzy razy mniej.
Wypłacone Polsce fundusze w roku 2004 i 2005 w sumie stanowią 19,1 proc. z przyznanych Warszawie na lata 2004-2006 8,275 mld euro, co oznacza, że w unijnej kasie pozostało 80,9 proc. środków.
Procentowo gorsze od Polski wykorzystanie unijnych środków zanotowały w ciągu tego samego okresu tylko Malta, Cypr i Czechy.
Choć komisarz Huebner uspakajała, że na razie "środki nie są tracone", to już za kilka miesięcy upływa termin wykorzystania funduszy przyznanych Polsce w 2004 roku - zgodnie z nieugiętą zasadą N+2, iż niewydane środki definitywnie przepadają po dwóch latach od ich przyznania. Wracają wówczas do budżetów krajów płatników netto.
"Prawdziwy diabeł pojawi się w następnych latach" - powiedziała Huebner. W budżecie na lata 2007-2013 UE przewidziała bowiem dla Polski prawie 60 mld euro funduszy strukturalnych.
Inga Czerny (PAP)
icz/ kot/ ap/
