Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz zapewnił w niedzielę, że niska cena za rosyjski gaz dla jego kraju nie wiąże się z żadnymi ustępstwami politycznymi wobec Moskwy.
Politycznych motywów w umowie dotyczącej cen gazu dla Ukrainy nie było, nie ma i nie będzie; żadnych dodatkowych zobowiązań ze strony Ukrainy wobec Rosji nikt nie składał i składać nie będzie - oświadczył Janukowycz w ukraińskiej stacji telewizyjnej ICTV.
24 października na wspólnej konferencji prasowej z premierem Rosji Michaiłem Fradkowem w Kijowie szef ukraińskiego rządu poinformował, że w przyszłym roku Ukraina zapłaci za importowany z Rosji gaz 130 dolarów za 1000 m sześć. Dotychczasowa cena błękitnego paliwa wynosiła dla Ukrainy 95 dolarów za 1000 m sześć.
O politycznych aspektach prowadzonych między Kijowem a Moskwą rozmów o cenie gazu donosił w październiku rosyjski dziennik "Kommiersant".
Gazeta napisała wówczas, że w zamian za preferencyjną cenę gazu Kijów zgodzi się na przeprowadzenie w najbliższym czasie referendum w sprawie wejścia Ukrainy do NATO.
Zdaniem "Kommiersanta", głosowanie to "pogrzebie na dającą się przewidzieć przyszłość ideę przystąpienia Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego". Gazeta wyjaśniała, że z badań opinii publicznej wynika, że 60 proc. Ukraińców sprzeciwia się integracji ich kraju z NATO.
Według "Kommiersanta", władze w Kijowie miałyby się też zobowiązać, iż nie zmienią zasad stacjonowania na Ukrainie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, która zgodnie z dwustronnym porozumieniem ma prawo pozostać na Krymie do 2017 roku.
Dziennik podał, że Kijów ma także zagwarantować współpracę z RosUkrEnergo (RUE) - spółką Gazpromu i dwóch ukraińskich biznesmenów, Dmytra Firtasza i Iwana Fursina, mającą wyłączność na sprowadzanie na Ukrainę gazu z Rosji i Azji Środkowej - na okres co najmniej pięciu lat, utrzymać dotychczasową stawkę za tranzyt rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium i obiecać, że gaz z Turkmenistanu będzie sprowadzać wyłącznie przez Rosję.
Jarosław Junko (PAP)
jjk/ ro/