Wyznaczone na najbliższą niedzielę wybory władz lokalnych na Ukrainie staną się okazją do dalszej koncentracji władzy w rękach rządzącej, prorosyjskiej Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza - uważają ukraińscy komentatorzy.
Podzielona ukraińska opozycja, która ostrzega przed planowanymi przez władze fałszerstwami wyborczymi, nie jest w stanie zjednoczyć się w obliczu tych zagrożeń i prosi o pomoc Zachód.
"Apelujemy do wspólnoty międzynarodowej o czujność i obronę wartości europejskich. W 2004 r. mieliśmy już do czynienia ze sfałszowanymi wyborami, które doprowadziły do pomarańczowej rewolucji. Wszystko wskazuje na to, że może dojść do kolejnej (rewolucji). Nadszedł czas, by stanąć w obronie ukraińskiej demokracji już teraz" - napisała w opublikowanym w piątek w "Wall Streat Journal" artykule była premier Julia Tymoszenko.
Polityk, która stoi na czele bloku jej własnego imienia, największego ugrupowania opozycyjnego w parlamencie, mówi o przygotowaniach do fałszerstw najgłośniej.
Zarzuca Partii Regionów Janukowycza, że przekupując działaczy jej partii Batkiwszczyna (Ojczyzna), tworzy fałszywe ośrodki partyjne w miejscach, gdzie ugrupowanie Tymoszenko cieszy się największą popularnością.
Z tego powodu Tymoszenko oświadczyła niedawno, iż już dziś nie może uznać wyników wyborów w kilku regionach kraju.
"Nie uznajemy wyników głosowania w obwodzie lwowskim i kijowskim oraz w Tarnopolu, gdzie zgodnie ze wskazówką Janukowycza zarejestrowano listy wyborcze fałszywych ośrodków partii Batkiwszczyna" - informowała była premier.
O możliwych fałszerstwach mówią nawet niektórzy członkowie Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) w Kijowie.
W połowie października jej wiceprzewodnicząca Żanna Usenko-Czorna alarmowała, iż lokalne komisje wyborcze odmawiają rejestracji nie tylko kandydatom opozycyjnym, ale i przedstawicielom ugrupowań, współpracujących z partią Janukowycza w rządzie.
Chodzi m.in. o kandydatów Komunistycznej Partii Ukrainy, która znajduje się w koalicji parlamentarnej z Partią Regionów, czy kandydatów Silnej Ukrainy wicepremiera Serhija Tihipki.
Problem ten dotyczy także nacjonalistycznej Swobody. Jej przywódca Ołeh Tiahnybok zaapelował kilka dni temu, by w proteście przeciwko naruszeniom ordynacji wyborczej w noc po wyborach rozpocząć na Ukrainie protesty uliczne.
Dla Partii Regionów niedzielne wybory będą możliwością oceny własnej popularności oraz okazją do podjęcia decyzji o wyznaczeniu daty przyszłych wyborów parlamentarnych.
Niedawno ukraiński Trybunał Konstytucyjny anulował tzw. reformę konstytucyjną z 2004 r., dzięki której Ukraina była krajem o systemie parlamentarno-prezydenckim i przywrócił zapisy konstytucji z 1996 r. znacząco rozszerzające uprawnienia szefa państwa.
Niektórzy przedstawiciele CKW sądzą, że jeśli w kraju obowiązuje konstytucja z 1996 roku, wybory do parlamentu powinny odbyć się już w przyszłym roku, a nie - jak mówiła zmieniona sześć lat temu konstytucja - dopiero w 2012 r.
Tymoszenko uważa, że niezależnie od daty wyborów parlamentarnych, najważniejszym zadaniem opozycji jest odsunięcie od władzy ekipy prezydenta Janukowycza.
"Podczas wyborów parlamentarnych, niezależnie, czy dojdzie do nich w 2011, czy w 2012 roku, naszym zadaniem będzie zebranie 300 głosów patriotów (w parlamencie), by w trybie przedterminowym pozbawić prezydenta pełnomocnictw" - nawoływała kilka tygodni temu przywódczyni opozycyjnego Bloku Julii Tymoszenko.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ ro/