Sekretarz stanu USA Hillary Clinton powiedziała, że rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ o wprowadzeniu strefy zakazu lotów nad Libią to "tylko pierwszy krok". Dała do zrozumienia, że traktuje sceptycznie zapowiedź zawieszenia broni przez Muammara Kadafiego.
Przemawiając w piątek w Waszyngtonie, Clinton podkreśliła, że deklaracja dyktatora nie zmienia planów ewentualnej akcji zbrojnej przeciw siłom jego reżimu. Powiedziała, że mordowanie cywilów w Libii "nie pozostawiło ONZ wyboru". Zaznaczyła, że deklaracja Kadafiego o zawieszeniu broni nie robi na niej wrażenia.
"Nie będziemy reagowali i kierowali się słowami. Musielibyśmy widzieć realne działania, a to nie jest jeszcze jasne. Będziemy współpracować z naszymi partnerami w społeczności międzynarodowej, naciskając Kadafiego, by ustąpił, i popierając uzasadnione aspiracje narodu libijskiego" - powiedziała szefowa dyplomacji USA.
Dodała, że celem polityki USA jest nadal usunięcie Kadafiego od władzy.
Komentatorzy amerykańscy podejrzewają, że zapowiedź zawieszenia broni przez Kadafiego jest manewrem obliczonym na zyskanie na czasie w nadziei, że społeczność międzynarodowa blefuje i nie zamierza interweniować, mimo rezolucji ONZ.
Postępowanie libijskiego dyktatora porównuje się do zachowania Saddama Husajna w Iraku po jego inwazji na Kuwejt w 1990 r. Mimo rezolucji ONZ dającej zielone światło do interwencji miał on do końca nadzieję, że do niej nie dojdzie. Inwazja jednak nastąpiła na początku 1991 r.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ kar/
