Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

USA: Krytyka administracji za powściągliwość ws. tłumienia protestów w Syrii

0
Podziel się:

Chociaż reżim Baszara al-Asada od tygodni brutalnie tłumi antyrządowe
protesty - w piątek zabito kolejnych 49 demonstrantów - administracja USA ogranicza się do jego
werbalnych potępień. Jej postawa jest przedmiotem rosnącej krytyki.

Chociaż reżim Baszara al-Asada od tygodni brutalnie tłumi antyrządowe protesty - w piątek zabito kolejnych 49 demonstrantów - administracja USA ogranicza się do jego werbalnych potępień. Jej postawa jest przedmiotem rosnącej krytyki.

Były zastępca szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Elliott Abrams nazwał politykę prezydenta Baracka Obamy "niekonsekwencją w obliczu brutalności".

"Niezależnie od kwestii praw człowieka mamy strategiczny interes w usunięciu reżimu Asada. Pozostaje on jedynym arabskim sojusznikiem Iranu, który przekazuje broń Hezbollahowi (radykalnemu ugrupowaniu szyickiemu - PAP) i za jego pośrednictwem kontroluje Liban, który graniczy z Izraelem. Upadek Asada byłby ogromnym ciosem dla ajatollahów i wielką korzyścią dla USA na Bliskim Wschodzie" - napisał Abrams w komentarzu dla tygodnika "National Review".

Republikańska przewodnicząca Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Ileana Ros-Lehtinen zarzuciła administracji Obamy, że "ignoruje" poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA, jakie stwarza Syria. Wezwała do wprowadzenia "surowych sankcji wobec reżimu syryjskiego".

Przedstawiciele administracji twierdzą jednak, że w istocie nie mają wielu środków nacisku na Syrię, gdyż sankcje wobec tego kraju za sponsorowanie terroryzmu już dawno zostały wprowadzone.

W istocie wszakże za powściągliwością Waszyngtonu - jak zauważa piątkowy "Washington Post" - kryją się inne względy: niepokoje, że po obaleniu Asada władzę w Syrii może objąć reżim jeszcze gorszy z punktu widzenia interesów USA i Izraela.

"Chodzi m.in. o to, że administracja nie chce zwiększać czynnika niepewności w napiętym procesie pokojowym między Izraelem a Palestyńczykami. Turcja i inni sojusznicy USA w regionie obawiają się zastąpić kogoś tak znanego jak Asad kimś nieznanym" - czytamy w artykule "WP".

Administracja USA liczy nawet, że Asad może w końcu okazać się "reformatorem" - tak mówiła o nim w zeszłym miesiącu sekretarz stanu Hillary Clinton.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)

tzal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)