Prawdopodobny następca premiera W. Brytanii Tony'ego Blaira, Gordon Brown, zasygnalizował w czwartek, że zmiana przywództwa nie pociągnie za sobą zmiany brytyjskiej strategii w Iraku.
Brown, minister finansów, który według powszechnych oczekiwań wygra walkę o przywództwo, gdy Blair ustąpi z funkcji szefa rządu, oświadczył w wywiadzie dla radia BBC, że wycofanie wojsk brytyjskich z Iraku zależy od tego, kiedy siły irackie zdołają same zapewnić krajowi bezpieczeństwo.
Brown nie zgodził się z opinią, że między rządem i generałami istnieją w sprawie Iraku rozbieżności, choć dowódca brytyjskich sił lądowych gen. Richard Dannatt opowiedział się niedawno za wycofaniem żołnierzy "w niedługim czasie", gdyż ich obecność więcej przemocy wywołuje niż wygasza.
"Jeśli chodzi o wojska w Iraku, wszyscy zajmujemy takie samo stanowisko. Chcemy, żeby wojska brytyjskie wróciły w pewnym momencie do kraju, ale nikt - żaden generał i żaden minister - nie sugeruje, że może to nastąpić jutro" - oświadczył Brown.
Najpierw "trzeba doprowadzić bezpieczeństwo w Iraku do takiego stanu, by można było zmniejszyć liczebność wojsk, zarówno brytyjskich, jak i innych" - dodał.
Wielka Brytania ma obecnie w Iraku 7200 żołnierzy. Jest to największy kontyngent sojuszniczy po amerykańskim (około 145 tysięcy).
Brown zdystansował się od wypowiedzi brytyjskiej minister spraw zagranicznych Margaret Beckett, która nie wykluczyła w tym tygodniu, że Irak może się w przyszłości rozpaść. Brown oświadczył, że podział Iraku nie jest obecnie "ani planem, ani możliwością".
"Nikt w naszym rządzie ani, jak sądzę, gdzie indziej, nie mówi o podziale Iraku" - zapewnił.
Blair, coraz ostrzej krytykowany w szeregach swej Partii Pracy za poparcie dla polityki prezydenta USA w Iraku, zapowiedział na początku września, że ustąpi z funkcji szefa rządu w ciągu roku. (PAP)
xp/ mc/ 4306 arch.