Renegocjowanie unijnego traktatu nie jest wykonalne, a Polska nie uniemożliwi podpisania go przed końcem roku - ocenił w rozmowie z PAP dyrektor wpływowego ośrodka badawczego CER (Centre for European Reform) Charles Grant.
Grant wskazuje, iż Polska zgodziła się na nowy system głosowania, co należy uznać za postęp, a obecne zastrzeżenia polskiego rządu do wynegocjowanego kompromisu mają charakter techniczny i nie są do końca zrozumiałe nawet dla ekspertów.
"Polska nalega na przyjęcie długiego okresu przejściowego pomiędzy wygaśnięciem tzw. nicejskiego systemu głosowania a wejściem w życie nowego, opartego na zasadzie podwójnej większości, ponieważ od samego początku była nowemu systemowi przeciwna" - zauważa.
"Jeśli obecnie polski rząd będzie dążył do uzyskania dla siebie korzystniejszych rozwiązań w zakresie okresu przejściowego, to nie sądzę, by z tego powodu na unijnym szczycie doszło do rękoczynów, i nie wykluczam, iż rząd mógłby zapewnić sobie korzystniejszą interpretację tzw. kompromisu z Joaniny, ale otwieranie negocjacji od nowa nie wchodzi w grę" - podkreślił.
Grant uważa, że w UE nie ma woli przeciągania prac nad nowym traktatem, rządy myślą już o grudniowym spotkaniu na temat strategii dalszego rozszerzenia Unii i chcą do tego czasu zamknąć prace nad traktatem reformującym. W zamian za solidarność, którą okazały Polsce w sporze z Rosją wokół embarga na import polskiego mięsa, oczekują od polskiego rządu wzajemności.
"Ostatnio strona polska na różnych unijnych spotkaniach nie wykazywała skłonności do kompromisu i niezajmowania postawy +coś za coś+. Rząd w Warszawie powinien zrozumieć, iż faktyczny wpływ, jaki mają w UE poszczególne rządy, nie bierze się z liczby głosów w unijnych instytucjach, lecz z umiejętności budowania sojuszy i liczby przyjaciół, gotowych przyjść z pomocą w razie potrzeby" - dodał. (PAP)
asw/ klm/ mc/ ls/