Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W.Brytania: Koczownicy z obozowiska Dale Farm przegrali w sądzie

0
Podziel się:

Sąd w Londynie postanowił w poniedziałek, że ludzie koczujący na nielegalnym
obozowisku Dale Farm w Essex muszą opuścić 49 z 54 zajmowanych tam działek. W przeciwnym razie
władze miasta Basildon mogą ich wykwaterować siłą. Koczownicy zapowiadają opór.

Sąd w Londynie postanowił w poniedziałek, że ludzie koczujący na nielegalnym obozowisku Dale Farm w Essex muszą opuścić 49 z 54 zajmowanych tam działek. W przeciwnym razie władze miasta Basildon mogą ich wykwaterować siłą. Koczownicy zapowiadają opór.

W Dale Farm mieszka ok. 400 koczowników - 86 rodzin - przybyłych pierwotnie z Irlandii (tzw. Irish Travellers); ich styl życia nie różni się zasadniczo od stylu życia Romów, więc bywają z nimi utożsamiani (określenie "travellers", dosł. podróżny, jest potocznie używane także w odniesieniu do Romów, podróżujących taborami).

W prawie brytyjskim Romowie i "travellers" są dwiema odrębnymi mniejszościami etnicznymi. Pochodzenie irlandzkich koczowników nie jest do końca jasne; strzegą oni swego prawa do nomadycznego stylu życia. Ich liczebność w W. Brytanii ocenia się na 15-30 tys. Mieszkają też w Irlandii i USA.

Sprawę przeciwko władzom Basildon w trybie nadzoru sądowego wnieśli przedstawiciele koczowników, co skłoniło sąd do wstrzymania wcześniejszego nakazu eksmisji, którego przyjęcia mieszkańcy Dale Farm odmówili.

Władze Basildon usiłują usunąć koczowisko od 2001 r., argumentując, że znajduje się na terenie tzw. zielonego pasa i powstało bez pozwolenia władz odpowiedzialnych za planowanie przestrzenne.

Tymczasowy zakaz eksmisji najprawdopodobniej pozostanie w mocy do wtorku włącznie, by dać mieszkańcom możliwość opuszczenia miejsca dobrowolnie.

Ok. 50 anarchistów, lewicowych studentów i obrońców praw mniejszości od niedzieli buduje barykady i umacnia teren obozowiska, by nie dopuścić na teren komorników. Wcześniejszy nakaz eksmisji komornicy byli zmuszeni przekazać przez megafon, wchodząc na drabinę i korzystając z ochrony policji.

Niewykluczone też, że przedstawiciele prawni koczowników wniosą odwołanie do sądu apelacyjnego, by zyskać na czasie. Sąd zdecyduje wówczas o dopuszczalności odwołania w osobnym postępowaniu. Ponieważ koczownicy są bez pieniędzy, wysoki rachunek za koszty sądowe i adwokackie będzie musiał wziąć na siebie podatnik.

Z nielegalnym koczowiskiem sąsiaduje legalne obozowisko także zamieszkane przez "travellers". Na nielegalnym przed wprowadzeniem się tam koczowników mieściło się złomowisko starych samochodów. Stąd "travellers" argumentują, że nigdy nie było tam żadnego pasa zieleni pod ochroną. (PAP)

asw/ az/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)