Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W "Rzeczpospolitej" - debata o mediach i władzy

0
Podziel się:

Czy mediom nie pomyliły się role i z IV
nie stają się one I władzą. Na ile przekazują, a na ile kreują one
rzeczywistość oraz czy i w jaki sposób ujawniać agentów w mediach -
o tym m.in. dyskutowali uczestnicy środowego panelu "Media
publiczne - relacja czy kreacja?", który zorganizowała redakcja
"Rzeczpospolitej".

Czy mediom nie pomyliły się role i z IV nie stają się one I władzą. Na ile przekazują, a na ile kreują one rzeczywistość oraz czy i w jaki sposób ujawniać agentów w mediach - o tym m.in. dyskutowali uczestnicy środowego panelu "Media publiczne - relacja czy kreacja?", który zorganizowała redakcja "Rzeczpospolitej".

W jednym temacie wśród uczestników debaty panowała pełna zgoda: agentów w mediach trzeba ujawnić. "Co robią agenci w mediach, jakim prawem tam są?" - pytał prezes TVN24 Adam Pieczyński. "Niezależnie od tego, jakie media reprezentujemy, czy prywatne czy publiczne, czy stojące bardziej na prawo, lewo czy centrum, to żadna redakcja nie chce mieć w swoim gronie donosicieli" - podkreślił Pieczyński.

Wyjaśnił przy tym, że TVN nie zdecydował się na zwolnienie ze stacji Milana Suboticia, który okazał się współpracownikiem PRL- owskich służb specjalnych, a jedynie przesunął go na stanowisko, na którym nie ma on żadnego wpływu na programy TVN, bowiem stacja do końca chce wyjaśnić, czy Subotić współpracował ze służbami również po 1990 r., kiedy pracował już w TVN. Po zwolnieniu Suboticia z pracy byłoby to zaś - według Pieczyńskiego - niemożliwe.

Prezes PAP Piotr Skwieciński podkreślił, że "ludzie mają prawo wiedzieć nie tylko o tym, kto podaje im pewne interpretacje rzeczywistości, ale też, jakie mogą za tym stać ukryte motywacje". Ponieważ nie znamy na razie nazwisk agentów w mediach, trudno więc wypowiadać, jaki realny wpływ mieli ci agenci na linię programową polskich mediów po 1989 r.

"Znacznie większy ciężar gatunkowy" miałaby natomiast - według Skwiecińskiego - sytuacja, w której ujawniono by jakieś dokumenty świadczące o tym, że nie tylko poszczególni dziennikarze, ale i pewne całe organizacje medialne były powoływane do życia przez ludzi związanych ze służbami. "Wtedy inaczej musielibyśmy spojrzeć na historię Polski po 1989 roku" - podkreślił prezes PAP.

Szef radiowej Trójki Krzysztof Skowroński powiedział zaś, że agentura w mediach powinna być "w pełni i jak najszybciej ujawniona, bo po 15 czy 16 latach czas już najwyższy byśmy stali się normalnym wolnym krajem, w którym nikt nie dezorganizuje nam życia czy debaty publicznej".

Redaktor naczelna radia TOK FM Ewa Wanat wyraziła obawę, że zgodnie z zapowiedzią prezydenta Lecha Kaczyńskiego ujawnieni zostaną tylko ci agenci w mediach, którzy mieszali się do polityki. "Powinno to dotyczyć wszystkich" - podkreśliła.

Uczestnicy panelu dyskutowali też o tym, czy media są władzą, która objaśnia i komentuje, czy też stały się I władzą i w coraz większym stopniu stają się uczestnikiem gry politycznej.

Według prezesa TVP Bronisława Wildsteina, w polskich mediach występuje ostatnio "niepokojąca tendencja", polegającą na tym, że relacjonowanie rzeczywistości coraz bardziej odbiega od prawdy. "Gdyby śledzić pewnych publicystów, to można dojść do wniosku, że w Polsce to już nie tylko Reichstag spłonął, ale i kryształowa noc się odbyła" - powiedział Wildstein. "Mam wrażenie, że w tej chwili zatracone zostały pewne miary w ocenie rzeczywistości i mamy nie tyle do czynienia z kreacją, co z deformacją rzeczywistości" - dodał.

O tym, że wszystkie media w jakimś stopniu deformuje rzeczywistość przekonany jest Pieczyński. Podkreśla on, że "w ogóle nie bałby się nadmiaru władzy w rękach dziennikarzy, jeśli ta władza będzie pluralistyczna". "Pytanie, jak długo taką sytuację w Polsce będziemy mieli i czy to jest na pewno dane raz na zawsze, a media, które wypowiadają poglądy niewygodne, będą mogły je głosić w sposób wolny, niezależny, nieskrępowany. To jest pytanie w tej chwili fundamentalne" - uważa Pieczyński.

Prezes PAP podkreślił z kolei, że "pluralizm w mediach jest oczywiście czymś bardzo ważnym", ale sam pluralizm nie wystarcza, bo "w sytuacji, w której rola I i II władzy maleje, po stronie nawet pluralistycznych mediów rodzi się pokusa wychodzenia ze swojej roli i kształtowania rzeczywistości politycznej i publicznej".

"I to nie jest sytuacja, która byłaby na dłuższą metę dobra dla demokracji, dlatego, że władza mediów - w odróżnieniu od władzy rządów czy parlamentów - nie pochodzi z wyborów. Dlatego trzeba patrzeć na ręce nie tylko rządzącym, ale i mediom. Jest to też ważny argument na rzecz konieczności istnienia mediów publicznych, co do których opinia publiczna może artykułować rozmaitego rodzaju zarzuty i pretensje" - powiedział Skwieciński.

Przy okazji tej debaty nie udało się uniknąć sporu o tzw. taśmy Beger i "taśmy Gudzowatego", który od kilku tygodni dzieli środowisko dziennikarskie. Skowroński, Skwieciński i Wildstein zarzucili TVN-owi, że nadmiernie wykreował sprawę "taśm Beger", a przyrównywanie tego do afery Watergate było "radykalną deformacją rzeczywistości".

Pieczyński odpowiedział, że takimi prawami rządzi się świat mediów i podkreślanie znaczenia własnego materiału nie jest niczym złym. Jednocześnie zarzucił TVP, że program "Misja Specjalna", w którym ujawniono tzw. taśmy Gudzowatego, nie był "reżyserowany bezpośrednio na Woronicza". Prezes Wildstein odpowiedział na to, że "+taśmy Beger+ zostały nagrane do spółki z Samoobroną". (PAP)

js/ bno/ ls/

media
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)