Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W Warszawie I Festiwal Komisu Historycznego

0
Podziel się:

Spotkania z twórcami komiksów, m.in. z Henrykiem Chmielewskim, autorem
przygód "Tytusa, Romka i Atomka", warsztaty dla młodych plastyków, prelekcje na temat komiksu i
kiermasz wydawniczy odbyły się w sobotę w Warszawie w ramach I Festiwalu Komisu Historycznego.

Spotkania z twórcami komiksów, m.in. z Henrykiem Chmielewskim, autorem przygód "Tytusa, Romka i Atomka", warsztaty dla młodych plastyków, prelekcje na temat komiksu i kiermasz wydawniczy odbyły się w sobotę w Warszawie w ramach I Festiwalu Komisu Historycznego.

Organizatorem festiwalu był IPN. W stołecznym Centrum Edukacyjnym Instytutu Przystanek Historia było tłoczno od samego rana. Przyszli nie tylko rodzice z dziećmi, fani "Papcia Chmiela", czyli Henryka Chmielewskiego, ale także sporo dorosłych miłośników komiksu historycznego.

Najwięcej miłośników obrazkowych historyjek ściągnęła wystawa poświęcona przygodom Tytusa, Romka i Atomka. "Gdy skończyłem 80 lat spoważniałem i pomyślałem, że moi trzej bohaterowie powinni teraz przeżyć również coś poważnego" - żartował, otwierając ekspozycję 88-letni "Papcio Chmiel". Dodał, że w ten właśnie sposób narodził się pomysł na albumy o perypetiach Tytusa, Romka i Atomaka pod Grunwaldem, w Powstaniu Warszawskim i wojnie polsko-bolszewickiej.

Nestor polskiego komiksu oprowadzał zwiedzających i opowiadał o pracy nad kolejnymi wydawnictwami. Ujawnił, że tworząc rysunki korzystał z autentycznych wydarzeń, w których uczestniczyli członkowie jego rodziny. Np. w albumie poświęconym wojnie 1920 r. wystąpił jego kuzyn Józef Kopeć z Łukowa, który jako młody chłopak wziął udział w walkach na przedpolach Warszawy. Poniósł śmierć pod Ossowem.

Henryk Chmielewski przyznał, że najwięcej obaw miał, tworząc komiks o Powstaniu Warszawskim. "Bałem się opinii kombatantów, że powiedzą: +powstanie, to taka poważna sprawa, a tu jakiś Tytus, Romek i Atomek+. Ale w końcu uznałem, że sam jestem byłym powstańcem i wziąłem się do pracy. Udało się, środowisko dobrze przyjęło komiks" - wspominał.

Młodzi twórcy komiksów historycznych nie mogą się odwoływać do swoich przeżyć. Zanim wezmą do ręki ołówek, muszą sięgać do poważnych opracowań naukowych. "Trzeba poznać nie tylko kontekst wydarzeń, w których biorą udział nasi bohaterowie. Ważne jest, by na rysunkach mieli odpowiednie do okresu mundury, uzbrojenie. Nie może być tak, że np., akcja dzieje się we wrześniu 1939 r., to w tle pojawia się czołg, który został wprowadzony do walki dopiero w 1944 r." - wyjaśnił PAP Krzysztof Wyrzykowski, autor rysunków do "Wilczych tropów" wydanych właśnie przez IPN.

Przygotowanie tego komiksu, stworzenie scenariusza i rysunków zajęło Krzysztofowi Wyrzykowskiemu i Sławomirowi Zajączkowskiemu ponad pół roku.

Na kiermaszu, który towarzyszył festiwalowi, można było kupić najnowsze komiksy historyczne. Nie zabrakło nowych wydań komiksów z czasów PRL.

"Zwykle z peerelem kojarzą kapitan Kloss i kapitan Żbik. Ale jeszcze w latach 60. komiks praktycznie nie istniał. Podobnie jak coca-cola był +wytworem zgniłego kapitalizmu+ i jako taki nie miał racji bytu" - powiedział w rozmowie z PAP prof. Jerzy Eisler, szef warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Dodał, że to wcale nie przeszkadzało państwu, by z produkcji komiksów czerpać korzyści.

Dom Słowa Polskiego drukował zeszyty pełne dzielnych policjantów i nieustraszonych kowboi, ale szły one nie do polskich kiosków, a do Holandii, Belgii, Danii, które u nas zamawiały druk. "To były pierwsze komiksy, jaki oglądałem, bo czytać ich nie mogłem - przyznał profesor, wspominając, że w Domu Słowa pracowała matka jego kolegi, która przynosiła uszkodzone egzemplarze. (PAP)

wka/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)