Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warmińsko-Mazurskie: Proces o gospodarstwo późnego przesiedleńcy

0
Podziel się:

Bez terminu sąd rejonowy w Nidzicy odroczył w
piątek proces o tzw. zasiedzenie w gospodarstwie w Kanigowie
(Warmińsko-Mazurskie), którego zwrotu żąda spadkobierca dawnych
właścicieli. 25 lat temu, gdy Lukaschewscy opuścili nieruchomość
wyjeżdżając do Niemiec, zamieszkała w niej rodzina Smolińskich.

Bez terminu sąd rejonowy w Nidzicy odroczył w piątek proces o tzw. zasiedzenie w gospodarstwie w Kanigowie (Warmińsko-Mazurskie), którego zwrotu żąda spadkobierca dawnych właścicieli. 25 lat temu, gdy Lukaschewscy opuścili nieruchomość wyjeżdżając do Niemiec, zamieszkała w niej rodzina Smolińskich.

W piątek sąd dopuścił jako stronę procesu Skarb Państwa reprezentowany przez starostwo powiatowe w Nidzicy a także przesłuchał trzech świadków - sąsiadów Smolińskich.

Świadków powołał Kazimierz Smoliński, mieszkający w gospodarstwie od 1983 r., który złożył do sądu wniosek o zasiedzenie. Mówili oni przed sądem, że Smolińscy zamieszkali w gospodarstwie w Kanigowie, po tym jak ówcześni gospodarze tej nieruchomości wyjechali do Niemiec.

"Przed wyjazdem Lukaschewscy sprzedawali maszyny rolnicze i zwierzęta gospodarskie, gospodarstwa nie mogli sprzedać bo inaczej nie wydano by im paszportu" - powiedział jeden ze świadków. Kolejny mówił, że gdy Lukaschewscy wyjechali, to nieruchomość w "opłakanym stanie" dostali od gminy Smolińscy.

Podkreślił, że przez ten czas Smolińscy - którzy mówili, że dostali gospodarstwo na własność i tak je traktowali - remontowali budynki. Płacili także podatki, uprawiali ziemię i hodowali zwierzęta.

Sąd przesłuchał także wnioskodawcę - 32-letniego Kazimierza Smolińskiego. "Jak Lukaschewscy wyjeżdżali to ja miałem 6 lat. Jak potem jeszcze w latach 80. przyjeżdżali na wakacje do Polski to nas odwiedzali, ale zapewniali, że możemy mieszkać w Kanigowie, bo oni tu nie wrócą" - powiedział Smoliński.

Mówił, że gdy jego ojciec chciał formalnie aktem notarialnym przejąć na własność gospodarstwo, był w gminie "zwodzony". "Urzędnik mówił za rok to załatwimy. Wciąż w księgach wieczystych jako właściciel nieruchomości widnieje Heinrich Lukaschewski. Bierze nawet dopłaty unijne" - wyjaśnił Smoliński.

Mec. Edward Ośko reprezentujący powiat nidzicki, który popiera wniosek Smolińskiego o zasiedzenie, zobowiązał się przed sądem, że odszuka urzędników pracujących w latach 80. w urzędzie gminy. Ci mieli by powiedzieć przed sądem czy faktycznie Smolińscy mieli przyrzeczone, że zostaną właścicielami nieruchomości w Kanigowie.

Lukaschewscy w lutym 1983 roku wyjechali z Kanigowa do Niemiec jako tak zwani późni przesiedleńcy. Przed wyjazdem cześć majątku sprzedali, ale gospodarstwo pozostawili. Według Smolińskich nieruchomość przekazał im urzędnik wręczając klucze. Jednak nie dopełniono formalności, nie wpisano Smolińskich jako nowych właścicieli w księgi wieczyste. Nadal istnieje tam zapis, iż właścicielami są Lukaschewscy.

Na tej podstawie w 2003 roku Heinrich Lukaschewski rozpoczął starania o zwrot nieruchomości. Wystąpił z propozycją sprzedaży nieruchomości za 850 tys. zł. Gdy Smolińscy odmówili argumentując to brakiem pieniędzy, otrzymali pismo z żądaniem wydania gospodarstwa.

Zasiedzenie w tak zwanej dobrej wierze jest skuteczne po 20 latach a w złej wierze po 30 latach. Smolińscy mieszkają w Kanigowie od 25 lat i sąd ma zdecydować czy zostaną uznani za właścicieli.

Najgłośniejszą sprawą dotycząca roszczeń tak zwanych późnych przesiedleńców jest sprawa Agnes Trawny. Odzyskała ona ojcowiznę - nieruchomość w Nartach koło Szczytna na mocy wyroku Sądu Najwyższego w 2005 roku. W poprzednich instancjach sądy wydawały dla niej wyroki niekorzystne. W domu należącym do Trawny wciąż mieszkają rodziny Moskalików i Głowackich.(PAP)

ali/ wkr/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)