Prezydent Węgier Janos Ader nie podpisał kontrowersyjnej ustawy o zmianie ordynacji wyborczej i w czwartek skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Ustawę uchwalono 26 listopada głosami deputowanych rządzącego Fideszu.
Największe zastrzeżenia budzi - zdaniem Adera - konieczność rejestracji przedwyborczej i sposób prowadzenia kampanii w mediach. Kancelaria prezydenta poinformowała, że dołączył on do wniosku opinie ugrupowań opozycyjnych, które prosiły, by ustawy nie podpisywał, ponieważ "jest sprzeczna z konstytucją i zasadami wolnych, demokratycznych wyborów w krajach Unii Europejskiej". Przeciw ustawie odbyły się w całym kraju protesty obywatelskie.
Trybunał ma 30 dni na wydanie orzeczenia.
Węgierska opozycja przyjęła decyzję prezydenta z satysfakcją. "Mamy nadzieję, że orzeczenie Trybunału będzie zgodne z zasadami respektowania demokracji i wolą narodu węgierskiego" - oświadczył lider Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) Attila Mesterhazy.
Nowa ordynacja przewiduje, że kampania wyborcza będzie prowadzona jedynie przez 50 dni przed wyborami. Nie będzie wolno jej prowadzić w prywatnych mediach (również elektronicznych), ani w internecie. Cisza wyborcza, podczas której nie będzie można ujawniać sondaży opinii publicznej, zostanie rozszerzona do 8 dni przed wyborami.
Aby móc skorzystać z czynnego prawa wyborczego, osiem milionów Węgrów uprawnionych do głosowania będzie musiało dokonać rejestracji najpóźniej 15 dni przed wyborami w spisie sporządzonym przez państwową administrację. Wyborca będzie musiał zapisać się osobiście lub skorzystać z internetu.
Rejestracja obowiązuje również Węgrów mieszkających poza granicami kraju, którym rząd premiera Viktora Orbana przyznał węgierskie obywatelstwo. Ci ostatni muszą zarejestrować się korespondencyjnie.
Rządzący Fidesz zainicjował zmiany w ordynacji wyborczej 23 grudnia ubiegłego roku: zmniejszył liczbę parlamentarzystów z 386 do 199. Stu sześciu deputowanych będzie wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a dziewięćdziesięciu trzech z krajowych list partyjnych. Zmieniono lokalizację okręgów tradycyjnie głosujących na lewicę, łącząc je z okręgami zwolenników prawicy.
Fidesz liczy na stały elektorat, którzy z pewnością pójdzie do urn, natomiast obawia się niezdecydowanych. Tych ostatnich - według najnowszych sondaży - jest aż 52 procent. Z badań opinii publicznej wynika, że Węgrzy, którzy w ostatniej chwili decydują się pójść do urn, zagłosują przeciw rządowi.
Z Budapesztu Andrzej Niewiadowski (PAP)
adn/ az/ mc/