Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wiceprezydent Radomia zawiadomił prokuraturę, że był pomawiany o agenturalność

0
Podziel się:

Wiceprezydent Radomia Krzysztof Gajewski, który
według IPN współpracował z SB, złożył do prokuratury zawiadomienie
o pomawianiu go o agenturalność przez działaczy samorządowych w
latach 1994-2002.

Wiceprezydent Radomia Krzysztof Gajewski, który według IPN współpracował z SB, złożył do prokuratury zawiadomienie o pomawianiu go o agenturalność przez działaczy samorządowych w latach 1994-2002.

Jak poinformował w piątek PAP szef radomskiej Prokuratury Rejonowej Mariusz Potera, wiceprezydent uważa też, że w teczce na temat jego rzekomej współpracy są nieprawdziwe materiały.

Gajewski ubiegał się w IPN o status pokrzywdzonego, ale go nie otrzymał. W ub. roku dostał za to pismo z informacją, że jest zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa, czemu zaprzecza. Imię i nazwisko - Krzysztof Gajewski pojawiło się na tzw. liście Wildsteina.

"Wiceprezydent mówił, że kiedy pierwszy raz startował do Rady Miejskiej w 1994 r. ze strony polityków samorządowych pojawiły się pomówienia o jego działalność agenturalną, a on temu zaprzeczał. Twierdził, że pomówienia pojawiały się przy kolejnych kampaniach wyborczych i na zebraniach lokalnych organizacji, a w końcu kiedy była układana lista do Sejmu w ostatnich wyborach, zrezygnował z kandydowania, żeby wyjaśnić sytuację" - powiedział Potera.

Dodał, że Gajewski powiadomił prokuraturę o podejrzeniu ujawnienia tajemnicy państwowej. Według wiceprezydenta, w związku z pomawianiem go o współpracę ze służbami PRL, ktoś miał widzieć odpowiednie dokumenty. Dlatego domniemywał, że "funkcjonariusz publiczny mógł do 1994 r. w nieuprawniony sposób zapoznać się z teczką tajnego współpracownika +Krzysztof+", a ona miała klauzulę tajemnicy państwowej.

Wiceprezydent twierdzi, że w związku z jego pielgrzymkami na Jasną Górę był zaproszony przez funkcjonariuszy SB na rozmowę i nakłaniany do współpracy. Utrzymuje, że kontakty z SB trwały kilka miesięcy, ale on odrzucał próby zwerbowania go. Mówił o tym publicznie w 1979 roku podczas kolejnej pielgrzymki.

Jesienią ubiegłego roku Gajewski otrzymał pismo z IPN, w którym napisano, że z zebranych danych wynika, iż współpracował on ze służbami bezpieczeństwa od stycznia do lipca 1970 roku. Według tego pisma najpierw organa bezpieczeństwa PRL miały zbierać o nim informacje, a potem zarejestrować jako tajnego współpracownika zwalczającego opozycję wydziału III komendy stołecznej Milicji Obywatelskiej.

Gajewski pokazał wtedy dziennikarzom swój akt urodzenia, z którego wynika, że urodził się 17 maja 1958 r. W styczniu 1970 r. miał zatem jedenaście lat. IPN tłumaczył, że w piśmie wystąpił błąd pisarski, który zostanie sprostowany z urzędu. Jak się dowiedziała wtedy PAP, chodziło o rok 1979, kiedy Gajewski miał 21 lat.

W kwietniu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienie Instytutu. IPN zaskarżył wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Jak poinformował Potera, podczas rozprawy przed WSA Gajewski zapoznał się z aktami na swój temat zgromadzonymi przez SB. Wiceprezydent uważa, że w teczce tajnego współpracownika o pseudonimie "Krzysztof" są nieprawdziwe materiały, które mogą świadczyć o tym, że w latach 1978-79 funkcjonariusze SB dokonali przestępstwa poświadczenia nieprawdy.

W teczce jest dokument, który Gajewski miał sporządzać w sierpniu 1979 r. w siedzibie SB w Radomiu, gdzie był wezwany i nakłaniany do współpracy.

"Funkcjonariusze kazali mu napisać oświadczenie, że rozmowę, którą przeprowadzili, ma zachować w tajemnicy. I on takie oświadczenie napisał i podpisał je z datą sierpniową. Przeglądając materiały w WSA stwierdził, że oświadczenie, które sporządził, chyba nie jest jego ręką podpisane a data jest przeprawiona na styczeń" - mówił prok. Potera.

Pismo z IPN było efektem starań Gajewskiego o autolustrację, podjętych przez niego w 2004 roku. Najpierw zwrócił się o to do Rzecznika Interesu Publicznego, ale dostał odpowiedź odmowną z wyjaśnieniem, iż funkcja wiceprezydenta nie jest publiczną, a więc nie podlega lustracji. Gdy zwrócił się do IPN, otrzymał zaświadczenie, iż na podstawie dokumentów zgromadzonych w archiwach IPN nie jest osobą pokrzywdzoną. Złożył odwołanie od tego zaświadczenia.(PAP)

ilo/ wkt/ jer/ itm/

16:26 06/07/07

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)