228 zabitych, 1500 rannych, w tym około stu ciężko, kilkanaście osób zaginionych - to najnowszy bilans poniedziałkowego trzęsienia ziemi w Abruzji w środkowych Włoszech.
Według ostatnich danych liczba ludzi bez dachu nad głową wynosi 25 tysięcy. Jeszcze we wtorek rano informowano o 17 tysiącach.
Ratownicy wciąż przeszukują rumowiska w zniszczonym mieście L'Aquila oraz w ponad 20 okolicznych miejscowościach i wioskach. Wciąż mają nadzieje na znalezienie żywych ludzi. Nadzieje te wzrosły po tym, jak wieczorem, po 42 godzinach od katastrofalnego wstrząsu w centrum miasta znaleziono żywą, przytomną dziewczynę.
Wcześniej w wiosce Tempera na przedmieściach L'Aguili ratownicy dotarli do 98-letniej zasypanej gruzami kobiety, która była w bardzo dobrym stanie i wyznała, że w oczekiwaniu na pomoc robiła na szydełku.
Częściej jednak ekipy ratunkowe odnajdują zwłoki. Po południu wydobyli ciała czterech studentów z zawalonego akademika.
Akcję ratunkową tuż przed godz. 20 przerwał silny wstrząs sejsmiczny. Według najnowszych doniesień miał on siłę 5,3 stopnia w skali Richtera.
Korespondentka TVP Urszula Rzepczak, która była w chwili wstrząsu na starówce w L'Aquili powiedziała PAP, że widziała, jak pękają ściany stojących jeszcze budynków i odpadają z nich ogromne elementy, całe gzymsy i fragmenty murów.
"Zaczęłam biec w dół, w stronę szerszej ulicy, by nie zostać w wąskich uliczkach, gdzie wszystko mogło runąć" - dodała. Widziała unoszącą się chmurę pyłu z zawalonego domu.
W budynkach tych nie ma już ludzi. Mieszkańcy koczują na przedmieściach w ponad 20 miasteczkach namiotowych. Pracują tam kuchnie, wydające posiłki tysiącom ludzi. Niektórzy mieszkańcy zostali ulokowani w hotelach, ale wielu woli nocować w samochodach w pobliżu swych zniszczonych domów, by ich pilnować. Policja informuje o pierwszych przypadkach plądrowania pozostawionych domostw.
Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ gsi/