200 tysięcy uczniów szkół średnich i studentów manifestowało w środę w 100 miastach i miasteczkach Włoch przeciwko rządowym cięciom w nakładach na oświatę i szkolnictwo wyższe. Taki bilans protestów podali organizatorzy - związki studenckie i uczniowskie.
Według przedstawionych danych najwięcej osób - 30 tysięcy - wzięło udział w demonstracji w Turynie. Ulicami Rzymu przeszło 20 tysięcy młodych ludzi, Florencji - 5 tysięcy. W Trieście i Genui uczniowie prowadzili okupację swoich szkół. W Mediolanie i Pizie doszło do przepychanek i starć z policją.
Manifestanci, wśród których byli także nauczyciele i wykładowcy oraz pracownicy naukowi, domagali się zwiększenia funduszy przede wszystkim na remonty i konserwację zaniedbanych i starych budynków szkolnych, a także na stypendia i poprawę poziomu nauczania. W wydanej odezwie organizatorzy wieców i pochodów wyjaśnili: "Domagamy się przywrócenia prawa do nauki, które ten rząd, w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, przekreśla".
"Jaka przyszłość na tych gruzach?" - taki transparent rozwieszono przed rzymskim uniwersytetem La Sapienza. Idąc ulicami włoskiej stolicy, manifestanci wznosili okrzyk: "Jeśli nam blokują przyszłość, my blokujemy miasto".
Protestujący zarzucali premierowi Silvio Berlusconiemu i ministrowi finansów Giulio Tremontiemu, że ich "jedyną odpowiedzią" na kryzys była seria cięć w nakładach na oświatę, uniwersytety i badania naukowe.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/