Część muzeów, bibliotek i innych placówek we Włoszech została w piątek zamknięta z powodu strajku pracowników protestujących przeciwko cięciom w nakładach na kulturę. Strajk miał jednak ograniczony zasięg, a w Rzymie odwołano go w ostatniej chwili.
Inicjatorzy protestu z dwóch związków pracowników kultury zarzucili gabinetowi Silvio Berlusconiego stałe obniżanie finansowania tej branży i w rezultacie doprowadzenie do zubożenia ich grupy oraz postępującego upadku tej dziedziny życia we Włoszech.
Jednak protest, zapowiadany jako bezprecedensowy w swej skali, w wielu miejscach i zabytkach odwiedzanych przez turystów przybrał inne, niedotkliwe dla nich formy.
W Rzymie dzięki mediacji burmistrza Gianniego Alemanno uniknięto zamknięcia muzeów odwiedzanych każdego dnia przez tysiące ludzi.
Zamiast tego niektórzy protestujący zdecydowali się na bardzo spektakularny sposób wyrażenia swego niezadowolenia. W dzielnicy Zatybrze pojawiło się w piątek dziesięć "pomników" znanych osobistości, zrobionych ze śmieci. Wśród nich były statuy Federico Felliniego, Sophii Loren, nieżyjącego aktora komediowego Alberto Sordiego, Luciano Pavarottiego, Giuseppe Verdiego i byłego piłkarza Roberto Baggio.
Autorzy tej inicjatywy wyjaśnili, że pragnęli w ten sposób przypomnieć wkład kultury Włoch do światowego dziedzictwa. Obecnie zaś ich zdaniem trzeba ten dorobek przywrócić i uratować wizerunek Italii. Teraz - podkreślili pomysłodawcy happeningu - z wizerunku tego pozostały tylko zwały śmieci w Neapolu i takie komunały, jak "mafia, pizza i mandolina".
Piątkowe protesty pracowników muzeów i innych placówek zbiegły się w czasie z ogólnonarodową dyskusją na temat konieczności ratowania wykopalisk w Pompejach, gdzie w ciągu tygodnia z powodu chronicznego niedofinansowania i braku konserwacji zawalił się Dom Gladiatorów oraz runął fragment muru pobliskiego zabytku.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/
