Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Wprost": oskarżenia wobec wiceministra Poncyljusza trafiły do CBŚ,aktl.

0
Podziel się:

Zeznania o tym, że wiceminister gospodarki
Paweł Poncyljusz wziął 50 tys. zł za odstąpienie - Bogdanowi
Tyszkiewiczowi - miejsca na liście AWS w wyborach samorządowych w
1998 r., trafiły do Centralnego Biura Śledczego - ujawnia tygodnik
"Wprost". Poncyljusz odpiera zarzuty i zapewnia, że przedstawi
wyjaśnienia premierowi.

Zeznania o tym, że wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz wziął 50 tys. zł za odstąpienie - Bogdanowi Tyszkiewiczowi - miejsca na liście AWS w wyborach samorządowych w 1998 r., trafiły do Centralnego Biura Śledczego - ujawnia tygodnik "Wprost". Poncyljusz odpiera zarzuty i zapewnia, że przedstawi wyjaśnienia premierowi.

Takie zeznania - jak pisze "Wprost" - złożyła oficerom CBŚ Katarzyna P., była konkubina Tyszkiewicza - warszawskiego samorządowca zamordowanego w 2005 r.

Jak pisze "Wprost", Tyszkiewicz był łącznikiem między mafią pruszkowską a politykami tzw. układu warszawskiego.

Mimo rekomendacji "Solidarności" - pisze tygodnik - stołeczna prawica nie chciała się zgodzić na start Tyszkiewicza w warszawskich wyborach samorządowych z list AWS - przeszkadzał jej m.in. wcześniejszy związek Tyszkiewicza z Unią Wolności oraz to, że nie wypełnił on oświadczenia o współpracy z PRL-owską bezpieką.

"Wprost" podaje, że konkubina Tyszkiewicza twierdzi, iż Paweł Poncyljusz - będący wówczas członkiem zespołu negocjacyjnego z ramienia Ruchu Stu - za 50 tys. zł miał pomóc Tyszkiewiczowi znaleźć się na pierwszym miejscu listy kandydatów na radnych gminy Centrum.

"Nigdy nie wziąłem od Tyszkiewicza żadnych pieniędzy, dlatego nie wiem skąd wzięły się te zeznania" - powiedział "Wprost" Poncyljusz. Dodał, że brał udział w negocjacjach dotyczących układania list wyborczych w 1998 roku, ale "wysokie miejsce Tyszkiewicza wynikało z tego, że mocno forsowała go +Solidarność+". Według Poncyljusza , Tyszkiewicz był wówczas jedną z najbardziej wpływowych osób w warszawskim samorządzie.

Poncyljusz powiedział w niedzielę w TVN 24, że jest "cały czas do dyspozycji premiera i wszelkie wyjaśnienia będzie mu przedstawiał". Wyraził nadzieję, "że będzie miał szansę się oczyścić, wyjaśnić, czy te zeznania są poważne i na ile poważne".

"Każdy kto był związany z Bogdanem Tyszkiewiczem - ja na pewno nie byłem z nim związany - będzie teraz próbował robić wszystko, żeby odciążyć siebie i pokazać inne złe osoby" - powiedział Poncyljusz.

Wyjaśnił, że ta sytuacja jest dla niego dodatkowo "przykra", bo nigdy nie był w dobrych relacjach z tzw. z układem warszawskim. "Reprezentowałem tak małą partię, która w ostatniej kolejności była brana pod uwagę, jeśli chodzi o AWS i układanie list" - powiedział.

Podkreślił, że tego rodzaju informacje wypływają w momencie "jego ostrych negocjacji z górnikami". "Tak to się składa, że jak politycy są za bardzo głośni, więcej chcą niż przeciętna, to w tym momencie się okazuje, że jakiś cień na nich pada" - powiedział.

Dodał, że jako polityk, pełniąc funkcję osoby publicznej, "musi godzić się z tym, że takie zarzuty padają".

W oświadczeniu przekazanym PAP w nocy z niedzieli na poniedziałek przez Biuro Prasowe Ministerstwa Gospodarki wiceminister Poncyljusz pisze, że informacje opublikowane w tygodniku "Wprost" "nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są nieprawdziwe i naruszają moje dobra osobiste".

"Nigdy i w niczym nie pomagałem Panu Bogdanowi Tyszkiewiczowi. Nigdy nie otrzymałem od niego ani z jego polecenia żadnych korzyści majątkowych. Informacja, że miałem ustąpić miejsca na liście osobie, którą publicznie kontestowałem jest absurdalna. Startowałem z zupełnie innej listy i w innym okręgu wyborczym niż Pan Bogdan Tyszkiewicz" - czytamy w oświadczeniu.

Według wiceministra, o pozycji na liście wyborczej w wyborach samorządowych w 1998 roku decydował kilkunastoosobowy komitet, w którym wiodącą rolę odgrywali działacze mazowieckiej "Solidarności", oni podejmowali najważniejsze decyzje. "Rola innych ugrupowań była nieporównywalnie mniejsza, a reprezentowany przeze mnie "Ruch 100" miał najmniej do powiedzenia" - zaznaczył Poncyljusz.

Według niego, źródłem informacji dziennikarzy tygodnika "Wprost" jest osoba wysoce niewiarygodna. W sprawie Katarzyny P. toczy się postępowanie prokuratorskie. Przebywa ona w areszcie śledczym i bez żadnych konsekwencji może formułować najbardziej nieprawdopodobne oskarżenia wobec osób trzecich.

"Od wielu miesięcy docierały do mnie sygnały, że gorączkowo poszukiwane są materiały, które miałyby mnie zdyskredytować. Każdą tego typu publikację odbieram jako nieprzypadkową. Dziwi mnie jednak absurdalność zawartych w materiale prasowym treści. Zdaję sobie sprawę, że moja działalność jako wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo i offset, może być niewygodna dla wielu środowisk prowadzących szemrane interesy w tychże branżach" - stwierdza w swym oświadczeniu wiceminister gospodarki. (PAP)

dol/ dym/ yy

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)