Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wyrok o odszkodowanie dla Piotrka Soszki - za dwa tygodnie

0
Podziel się:

21 listopada katowicki sąd apelacyjny ogłosi
wyrok w procesie o odszkodowanie dla dziewięcioletniego Piotrka
Soszki. Od ponad pięciu lat chłopiec jest sparaliżowany od klatki
piersiowej w dół wskutek błędu personelu Górnośląskiego Centrum
Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach (GCZDiM).

21 listopada katowicki sąd apelacyjny ogłosi wyrok w procesie o odszkodowanie dla dziewięcioletniego Piotrka Soszki. Od ponad pięciu lat chłopiec jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół wskutek błędu personelu Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach (GCZDiM).

W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Katowicach przyznał chłopcu 700 tys. zł zadośćuczynienia, blisko 130 tys. zł odszkodowania i ponad 3 tys. zł comiesięcznej renty. Była to prawdopodobnie najwyższa kwota, jaką zasądził polski sąd za błąd medyczny. W środę odbyła się rozprawa odwoławcza w tej sprawie.

Pełnomocniczka GCZDiM mówiła przed sądem apelacyjnym, że szpital nie uchyla się od odpowiedzialności za tę tragedię i ubolewa z powodu tego, co się stało. Placówka kwestionuje jednak wysokość zasądzonych w pierwszej instancji kwot.

Reprezentująca Piotrka radca prawny Jolanta Budzowska replikowała, że szpital uznał swoją odpowiedzialność za doprowadzenie do niepełnosprawności chłopca dopiero tuż przed zakończeniem procesu przed sądem okręgowym.

Pełnomocniczka pozwanego podkreślała, że chociaż nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok, w czerwcu tego roku szpital zawarł z rodzicami Piotrka porozumienie, na mocy którego GCZDiM zobowiązało się do wypłaty 200 tys. zł, była to zaliczka na poczet zadośćuczynienia. Dobrowolnie zobowiązał się też do podniesienia comiesięcznej renty z 800 do 1500 zł. Od lutego 2003 r. do teraz szpital przekazał łącznie 248 tys. zł - zaznaczyła.

Mec. Budzowska wskazała jednak, że z apelacji wniesionej przez szpital wynika, iż kwota zadośćuczynienia dla Piotrka powinna być zerowa, placówka kwestionuje też konieczność wypłacania renty. Według niej, wypłata 200 tys. zł miała na celu uniknięcie naliczania odsetek.

Mec. Budzowska wniosła w środę o utrzymanie wyroku z I instancji w mocy. Zdaniem strony powodowej - biorąc pod uwagę polskie orzecznictwo - zasądzona wówczas kwota rekompensuje krzywdy Piotrka i zaspokaja jego obecne i przyszłe potrzeby, dotyczące m.in. stałej opieki i sprzętu medycznego.

"Piotruś ma dziewięć lat, przed nim całe życie" - podkreśliła mec. Budzowska.

Obok szpitala, w procesie odpowiada też ubezpieczyciel placówki Cigna Stu, który według sądu I instancji powinien wypłacić Piotrkowi część zadośćuczynienia. Towarzystwo domaga się oddalenia powództwa, argumentując że ubezpieczyciel nie odpowiada za "rażące niedbalstwo" ze strony szpitala. Zdaniem pełnomocnika - mimo że GCZDiM należy do najbardziej zadłużonych szpitali w regionie - nie ma też realnego zagrożenia, że roszczenia Piotrka pozostaną niezaspokojone, bo ostatecznie odpowiada Skarb Państwa.

W środę do sądu przyszli rodzice Piotrka. Mama chłopca, Jolanta Soszka przez niemal całą rozprawę płakała. "Musi być dobrze. Musimy robić wszystko, by Piotruś nie czuł się inny. To, że jeździ na wózku nie znaczy, że jest gorszy. Dlatego walczymy o to odszkodowanie, żeby miał się jak najlepiej" - powiedziała dziennikarzom.

Jolanta Soszka wierzy, że kiedyś powstaną takie metody leczenia, które pozwolą synowi wstać z wózka. Dodała, że nie ma pretensji do wszystkich lekarzy, ale do konkretnych ludzi.

W marcu 2002 r. 4-letni wówczas Piotrek był operowany w związku z nieprawidłowym umiejscowieniem pęcherza moczowego. Po operacji chłopca przewieziono na oddział intensywnej terapii; miał założony cewnik do znieczulenia zewnątrzoponowego, którym do kręgosłupa podaje się środki uśmierzające ból. W wyniku pomyłki personelu do cewnika podłączono niewłaściwą kroplówkę i do kręgosłupa chłopca wtłoczono ok. 1,5 litra płynu. Dziecko zostało sparaliżowane od odcinka piersiowego w dół.

Jeżeli nie pojawią się całkowicie nowe metody leczenia, Piotrek nie ma żadnych szans na powrót do zdrowia, do końca życia będzie zdany na pomoc bliskich. Biegli zdiagnozowali u chłopca objawy stresu pourazowego, które w przyszłości mogą się przerodzić w depresję. Zarówno Piotrek, jak i jego rodzina wymagają stałej opieki psychologicznej.

Prawomocnie zakończyła się już sprawa karna, w której za nieumyślne spowodowanie ciężkiego kalectwa dziecka odpowiadały lekarka i pielęgniarka z GCZDiM. Katowicki sąd rejonowy skazał lekarkę Aleksandrę L. - która pełniła dyżur na oddziale - na 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, zakazał jej też wykonywania zawodu przez 2 lata. W wyroku sąd zobowiązał też lekarkę do wpłaty tysiąca złotych na rzecz jednego ze szpitali. Pielęgniarka Emilia R. została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, jej również sąd zakazał wykonywania zawodu przez 2 lata i zobowiązał do zapłacenia 600 zł nawiązki.

W marcu ubiegłego roku katowicki sąd okręgowy utrzymał w mocy wcześniejsze wyroki, uchylił jednak zakaz wykonywania zawodu lekarce - uznając, że nie ma podstaw do przyjęcia, że zagraża to zdrowiu i życiu pacjentów. Lekarka sama zwolniła się z GCZDiM jeszcze podczas procesu, natomiast pielęgniarka po uprawomocnieniu się wyroku została zwolniona dyscyplinarnie. (PAP)

kon/ pz/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)