Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wyrok w procesie o zamianę dzieci

0
Podziel się:

Przed warszawskim sądem okręgowym zakończył
się w czwartek proces o zadośćuczynienie za zamianę niemowląt w
szpitalu. Wyrok ma zostać ogłoszony 2 kwietnia.

Przed warszawskim sądem okręgowym zakończył się w czwartek proces o zadośćuczynienie za zamianę niemowląt w szpitalu. Wyrok ma zostać ogłoszony 2 kwietnia.

Rodziny domagają się łącznie ponad 2 mln zł - po 300 tys. zł na osobę - z odsetkami od Skarbu Państwa reprezentowanego przez ministra zdrowia i wojewodę mazowieckiego oraz od Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Uniwersytet jest następcą Akademii Medycznej, której w 1984 roku podlegał warszawski szpital dziecięcy na ul. Niekłańskiej; w tym roku właśnie niemowlęta zostały zamienione.

Pozwani chcą oddalenia pozwu, ich zdaniem roszczenie się przedawniło, ponadto jest wygórowane.

Głosy stron zostaną załączone na piśmie - takiej formy chcieli przedstawiciele pozwanych, uzasadniając to skomplikowaniem i wagą procesu. "Ta sprawa nie wynika z chęci zysku, jest krzykiem rozpaczy ludzi, którzy nigdzie nie mogli znaleźć pomocy" - powiedziała w krótkim końcowym wystąpieniu pełnomoczniczka powodów.

Reprezentanci pozwanych spierali się, kto odpowiada za zamianę dzieci. "Za ten podmiot nie odpowiadamy" - powiedział pełnomocnik ministra zdrowia, wskazując, że szpital był kliniką. Pełnomoczniczka WUM odpowiadała, że za wszystkie szpitale odpowiadał wtedy Skarb Państwa, ponadto Akademia Medyczna "zajmuje się dydaktyką, nie świadczeniem usług zdrowotnych", a studentom praktykującym w szpitalu nie wolno było nawet "dotknąć się do dzieci". Personel medyczny zapewniała AM - odpowiadał pełnomocnik MZ przytaczając zapisy z dokumentu o współpracy szpitala z AM. Przedstawicielka wojewody przekonywała, że wojewoda nigdy nie przejął szpitala, nie może więc za niego odpowiadać.

"Do tego procesu nie musiało dojść. To skandal, że tej rodzinie nikt nie pomógł" - podsumowała adwokat rodzin.

Do zamiany dzieci doszło w styczniu 1984, gdy na oddział w tym samym czasie trafiły bliźniaczki państwa O. oraz córka rodziny W. Dzieci, urodzone w grudniu 1983, były chore na zapalenie płuc. Po dwóch tygodniach rodzice odebrali dziewczynki ze szpitala.

Po 17 latach okazało się, że Nina O. - formalnie siostra bliźniaczka Katarzyny O. - jest biologiczną córką rodziny W., natomiast wychowywana w tej rodzinie Edyta W. jest biologiczną córką państwa O. Jak wówczas relacjonowały media, sprawa wyszła na jaw dzięki koleżankom dziewcząt.

W czwartek rodzice i córki mówili o skutkach zamiany dla obu rodzin - dolegliwościach zdrowotnych na tle nerwowym i kłopotach w kontaktach z Edytą W., która stała się apatyczna (biegli uszczerbek na zdrowiu ocenili u niej na 20 procent). Opowiadali, że mieszka z rodziną W. "jak sublokator", zamykając się w swoim pokoju (w trakcie procesu biegli stwierdzili uszczerbki na zdrowiu także u rodziców).

"Najchętniej bym się wyprowadziła i zapomniała o sprawie" - powiedziała Katarzyna O. Nina O. powiedziała, że ujawnienie zamiany nie zmieniło jej relacji z Katarzyną O. Edyta W. nie stawiła się w sądzie.

"Nie ma dnia, żebym o tym nie myślał" - powiedział Andrzej O. Dodał, że martwi się o żonę, która odkąd sprawa wyszła na jaw cierpi na depresję. Ona sama powiedziała, że obwiniała się, że nie rozpoznała dziecka. Mówiła, że krótko widziała córki - oddzielono ją od nich, gdy przeziębiła się na oddziale położniczym, leżąc na mokrej gumowej podkładce bez prześcieradła; na oddziale, gdzie w grudniu w toalecie było wybite okno.

Na pytanie pozwanych, czy nie zdziwiło jej, że gdy odbierała córki ze szpitala u jednej z nich nie było już stwierdzonej wcześniej dolegliwości stopy, Elżbieta O. odpowiedziała, że powiedziano jej, iż z nóżką już wszystko w porządku. Dodała, że nie dociekała, przyczyn tak szybkiej rehabilitacji stopy, zwłaszcza, że obie dziewczynki wypisano ze szpitala z biegunką, przepukliną, otarciami i odparzeniami, których nabawiły się na Niekłańskiej. Gdy potem spytała lekarza o różnice w wyglądzie dziewczynek, lekarz wyjaśniał, że są bliźniaczkami dwujajowymi.

Proces trwa od 2002 roku. Po ponad 20 latach od wydarzeń, których dotyczy sprawa, wiele czasu zajęło ustalenie i zlokalizowanie wszystkich świadków. W czwartek sąd postanowił pominąć wniosek dowodowy WUM, ponieważ aktualnego adresu ostatniego wskazanego przez uczelnię świadka nie udało się ustalić. (PAP)

brw/ itm/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)