Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Z wyposażeniem szpiega próbował oszukać komisję egzaminacyjną na prawo jazdy

0
Podziel się:

Wyposażony w zegarek z kamerą, słuchawki
bezprzewodowe i nadajnik 18-letni mieszkaniec Białych Błot pod
Sierpcem (Mazowieckie) próbował oszukać komisję egzaminacyjną na
prawo jazdy. Do egzaminu podchodził po raz piąty.

Wyposażony w zegarek z kamerą, słuchawki bezprzewodowe i nadajnik 18-letni mieszkaniec Białych Błot pod Sierpcem (Mazowieckie) próbował oszukać komisję egzaminacyjną na prawo jazdy. Do egzaminu podchodził po raz piąty.

Próbę oszustwa wykrył egzaminator Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Płocku, sprawdzający testy. Mężczyzna powiadomił policję, która zatrzymała kursanta.

Jak poinformował PAP w czwartek rzecznik płockiej policji Mariusz Gierula, "za podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego i usiłowanie wyłudzenia poświadczenia nieprawdy" grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

"Jeśli specjaliści orzekną, że na znaleziony przy 18-latku sprzęt wymagane jest zezwolenie, odpowie on też za użytkowanie nielegalnych urządzeń nadawczo-odbiorczych" - dodał Gierula.

Do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy 18-latek podchodził już po raz piąty. Jak przyznał po zatrzymaniu, w Warszawie, gdzie pracuje, nawiązał kontakt z mężczyzną w wieku około 40-45 lat, który obiecał mu pomóc zdać testy.

"Mężczyzna obiecywał stuprocentową skuteczność. Wraz z nieustaloną kobietą spotkał się ze zdającym przed egzaminem i w samochodzie uzbroił chłopaka jak szpiega. Dali mu zegarek z kamerą, słuchawki bezprzewodowe, nadajnik, wszystko połączone kabelkami schowanymi pod ubraniem" - powiedział Andrzej Gawlik z sekcji dochodzeniowo-śledczej płockiej policji.

Tak wyposażony 18-latek wszedł na salę egzaminacyjną i zasiadł przed komputerem. Oko kamery kierował na monitor z pytaniami, obraz przekazywany był do mężczyzny i kobiety, którzy podawali chłopakowi prawidłowe odpowiedzi.

"Chłopak skończył test przed czasem i zgłosił to egzaminatorowi, który zatwierdził wszystkie odpowiedzi, rewelacyjnie trafne. Ale instruktor coś zaczął podejrzewać. Złapał nagle chłopaka za rękę, na której był zegarek i zapytał: "co to jest!?" Spod rękawa wysunęły się jakieś druciki" - wyjaśnił Gawlik.

Wezwani na miejsce policjanci, mimo podjętych od razu poszukiwań, nie odnaleźli samochodu z parą z Warszawy, która pomagała w tak szczególny sposób zdać egzamin. Jest prawdopodobne, że dzięki zamocowanemu na zdającym nadajnikowi usłyszeli, że został zdekonspirowany i szybko uciekli. (PAP)

mb/ pz/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)