Od Brukseli przez Paryż, Londyn, Berlin po Kijów potępiono w środę decyzję Rosji o uznaniu niepodległości dwóch separatystycznych gruzińskich republik: Abchazji i Osetii Południowej.
W odpowiedzi na wtorkową decyzję Rosji szefowa gruzińskiego MSZ Eka Tkeszelaszwili poinformowała, że Tbilisi postanowiło zredukować swój personel dyplomatyczny w Moskwie, gdzie pozostanie tylko dwóch dyplomatów.
Państwa NATO wezwały rosyjskie władze, by anulowały decyzję o uznaniu niepodległości gruzińskich republik. W opinii Sojuszu decyzja, którą ogłosił prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, pogwałciła dawne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczące integralności terytorialnej Gruzji. "Działania Rosji podały w wątpliwość jej zaangażowanie w sferze pokoju i bezpieczeństwa na Kaukazie" - napisano w oświadczeniu NATO.
Decyzję Rosji zgodnie potępiły takie kraje jak Francja, Niemcy i Ukraina.
Nicolas Sarkozy, prezydent Francji, przewodniczącej obecnie UE, po raz kolejny wezwał Rosję do "bezzwłocznego" wycofania swych wojsk z Gruzji. Oskarżył Moskwę o chęć przeprowadzenia "jednostronnej zmiany granic" Gruzji poprzez uznanie niepodległości Abchazji i Osetii Płd. Ocenił to działanie jako "nie do zaakceptowania".
Francuski prezydent zapowiedział, że jeszcze w środę wieczorem będzie rozmawiał przez telefon z prezydentem Rosji.
Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner ocenił, że Rosja "działa poza prawem międzynarodowym". Podkreślił, że UE nie może "akceptować pogwałcenia prawa międzynarodowego i układów o bezpieczeństwie". Jego zdaniem Rosja poza regionami gruzińskimi może mieć też na uwadze "inne cele", w tym "Krym, Ukrainę i Mołdawię", co - jak uważa Kouchner - "byłoby bardzo niebezpieczne".
W środę rano kanclerz Niemiec Angela Merkel w rozmowie telefonicznej z prezydentem Rosji "jednoznacznie potępiła" uznanie przez Moskwę niepodległości Abchazji i Osetii Płd..
Jak poinformował rzecznik rządu w Berlinie Ulrich Wilhelm, krok Rosji "jest sprzeczny z prawem międzynarodowym, w tym zasadą integralności terytorialnej, jak również z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ, która wiosną została poparta także przez Rosję".
Niemiecka kanclerz po raz kolejny wezwała Kreml do natychmiastowej realizacji sześciopunktowego planu pokojowego i wycofania wojsk z terenów Gruzji.
Rosyjski ambasador w Berlinie Władimir Kotieniew zapewniał, że Moskwa jest gotowa do współpracy z Zachodem, a o nowej zimnej wojnie nikt w Rosji nie mówi. Dodał, że Rosja proponuje współpracę na wszystkich płaszczyznach, a szczególnie gospodarczej. Ostrzegł jednak, że ewentualna pomoc militarna UE i NATO dla Gruzji "nie pomogłaby w uspokojeniu sytuacji".
Odnosząc się do apeli pani Merkel o realizację przez Moskwę sześciopunktowego planu pokojowego, Kotieniew powiedział, że Rosja - tak jak przewidziano w planie - wycofała żołnierzy z centralnych terenów Gruzji. Pozostawiła tylko 500 członków sił pokojowych.
Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Miliband oświadczył w Kijowie, że jego kraj jest oburzony polityką Rosji wobec Gruzji. Zaznaczył jednocześnie, że "izolowanie Rosji" po tym, gdy Moskwa uznała niepodległość Abchazji i Osetii Płd., "byłoby niekorzystne".
W opinii prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki uznanie przez Rosję niepodległości zbuntowanych gruzińskich prowincji to "bezprawna zmiana granic państwowych (Gruzji)". Decyzja ta "zagraża pokojowi i stabilizacji w naszym regionie i w przestrzeni europejskiej, narusza istniejący porządek międzynarodowy oraz zasady zawarte w statucie ONZ" - oświadczył.
Juszczenko zaapelował do władz w Moskwie, by powróciły na drogę przestrzegania norm międzynarodowych dotyczących rozwiązywania konfliktów między państwami, i zadeklarował, że jego kraj może być pośrednikiem w procesie "odnowienia jedności terytorialnej Gruzji".
Premier Ukrainy Julia Tymoszenko powiedziała, że "jedność terytorialna Gruzji to rzecz święta zarówno dla Gruzji, jak i dla Ukrainy". Była to pierwsza reakcja szefowej ukraińskiego rządu na wydarzenia w Gruzji od początku konfliktu tego państwa z Rosją. Oponenci Tymoszenko, a przede wszystkim otoczenie prezydenta Wiktora Juszczenki, zarzucali jej, że milcząc w sprawie Gruzji, gra po stronie Rosji.
Tymczasem władze Serbii wyraziły opinię, że uznanie przez Rosję niepodległości Abchazji i Osetii Płd. jest wynikiem wcześniejszego uznania przez Zachód niepodległości Kosowa. Belgrad powstrzymał się od otwartej krytyki Rosji za jej decyzję uznania niepodległości obydwu regionów. Analitycy twierdzą, że wstrzemięźliwość Serbii w krytykowaniu Rosji spowodowana jest obawami, że Moskwa mogłaby wycofać się z poparcia Belgradu w kwestii Kosowa na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Rosja ma tam prawo weta.
Z kolei rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zapowiedział, że Rosja jest gotowa zgodzić się na wysłanie do stref buforowych (bezpieczeństwa) wokół Abchazji i Osetii Płd. większej liczby międzynarodowych obserwatorów.
Potwierdził, że Rosja jest gotowa wycofać swe siły ze stref bezpieczeństwa, gdy tylko na miejscu znajdą się międzynarodowi obserwatorzy.
Źródła w Komisji Europejskiej podały, że władze Rosji wciąż odmawiają ekspertom z KE ds. pomocy humanitarnej dostępu do Osetii Płd. i rosyjskich stref buforowych wokół niej.
Dostępu nie mają też współpracujące z KE organizacje humanitarne i pozarządowe, które zajmują się w Gruzji niesieniem pomocy humanitarnej finansowanej przez UE, z wyjątkiem Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. (PAP)
cyk/ mc/