Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zachodniopomorskie: Bójka z antyterrorystami przed procesem Romów

0
Podziel się:

Pobicie prywatnego oskarżyciela i bójka z
policyjnymi antyterrorystami - takie sceny rozegrały się przed
budynkiem Sądu Rejonowego w Szczecinku (Zachodniopomorskie), w
którym odbyła się ostatnia rozprawa w bezprecedensowym procesie
karnym, którego stronami są Romowie. W środę zeznawali świadkowie;
wyrok zostanie ogłoszony 6 marca.

Pobicie prywatnego oskarżyciela i bójka z policyjnymi antyterrorystami - takie sceny rozegrały się przed budynkiem Sądu Rejonowego w Szczecinku (Zachodniopomorskie), w którym odbyła się ostatnia rozprawa w bezprecedensowym procesie karnym, którego stronami są Romowie. W środę zeznawali świadkowie; wyrok zostanie ogłoszony 6 marca.

Proces toczy się od jesieni ub. r. z prywatnego aktu oskarżenia, jaki przeciwko artyście i jedynemu na świecie romskiemu Kawalerowi Orderu Uśmiechu Bogdanowi Trojankowi złożył w sądzie Roman Chojnacki, prezes Związku Romów Polskich (ZPR) w Szczecinku. Proces budzi wśród Romów ogromne emocje i podzielił społeczność na dwa zwaśnione obozy. Romowie nie mogą przysłuchiwać się rozprawom, gdyż na pierwszy termin przybyli tak licznie, że na godzinę sparaliżowali pracę szczecineckiego sądu. Od tej pory na werdykt sądu czekają na ulicy.

Chojnacki oskarżył Trojanka o zniesławienie. Trojanek miał się go dopuścić wysyłając w ub. r. pisma do kilkunastu samorządowych i państwowych instytucji - w tym Kancelarii Sejmu i prezydenta RP - w których zarzucił Chojnackiemu nieprawidłowości w rozliczeniu wartej 238 tys. USD pomocy dla Romów. Pieniądze kierowany przez Chojnackiego ZPR otrzymał w 2004 r. od konsorcjum szwajcarskich banków za pośrednictwem Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji (IOM). Chojnacki twierdzi, że rozliczył się z każdego dolara.

Sprawa ma wyjątkowy charakter, bo dotychczas Romowie nie rozstrzygali sporów między sobą przed sądami powszechnymi, zdając się wyłącznie na autorytet starszyzny i króla, który jest jedynym uznawanym przez Romów sędzią.

W środę sąd przesłuchiwał dwoje świadków. Jednym z nich był trzykrotnie wzywany król Henryk Nudziu Kozłowski. Razem z królem do Szczecinka przyjechało prawie 200 Romów z całej Polski, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Kiedy w południe przed budynkiem pojawił się Roman Chojnacki zgromadzony przed sądem tłum Romów zaczął krzyczeć w jego kierunku. Gdy Chojnacki zbliżył się do budynku sądu, jeden ze starszych Romów zaatakował go drewnianą laską. Wywołała się bójka między poplecznikami Chojnackiego i Trojanka, w której udział wzięły również romskie kobiety. Agresywny tłum musieli rozpędzać policyjni antyterroryści.

W trakcie bójki ucierpiał jeden z interweniujących policjantów, poturbowano kilku młodych Romów. Romskie kobiety zaatakowały również fotoreportera PAP. Policja nie zatrzymała żadnego z uczestników zajścia.

Jak powiedział PAP kierujący akcją policji wicekomendant Józef Hatała, żaden z uczestników bójki nie zgłosił pobicia.

Prezes ZPR Roman Chojnacki przyznał dziennikarzom, że obawia się o swoje życie. "Jestem załamany tym, co się tu stało. Król nawet nie wie, że został zmanipulowany przez Trojanka" - powiedział zdenerwowany Chojnacki.

Sama rozprawa miała spokojny przebieg, choć z powodu bójki zaczęła się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem. Sąd anulował nałożone na króla 3,2 tys. zł finansowej kary za poprzednie nieobecności. Po przesłuchaniu prowadzący proces asesor Rafał Podwiński poprosił króla, by jako najwyższy w tej społeczności autorytet postarał się zapanować nad emocjami swoich pobratymców.

Henryk Nudziu Kozłowski powiedział przed sądem, że niepotrzebnie został wezwany na świadka, bo "romskie sprawy toczą się wśród Romów, a nie w polskim sądzie, a ta sprawa dla Romów została już zakończona".

Wyjaśnił, że starszyzna osądziła już spór i uznała Chojnackiego za winnego pobrania 238 tys. USD. Chojnacki został za to ukarany wykluczeniem z romskiej społeczności do czasu aż nie odda ludziom pieniędzy. Dodał, że nie odbierał od Chojnackiego przewidzianej przez romską tradycję przysięgi - oskarżany o coś Rom, który uważa, że jest niewinny, musi iść do kościoła i przed Bogiem przysiąc, że tego nie zrobił - bo przecież ten przyznał, że dostał 238 tys. USD.

Na korzyść oskarżonego Trojanka zeznawała jego daleka krewna Danuta Parczewska. Kobieta powiedziała sądowi, że Chojnacki obiecał Romom, że dostaną z zagranicy po 25 tys. dolarów, gdy tymczasem dostali oni jedynie żywnościowe paczki za kilkadziesiąt złotych, świńskie półtusze, węgiel i kamizelki na kożuchu.

W mowie końcowej pełnomocnik Chojnackiego mecenas Wojciech Litorowicz wniósł o uznanie Bogdana Trojanka za winnego, zażądał dla niego jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, opublikowania przeprosin w kilku lokalnych gazetach, szczecineckich telewizjach kablowych oraz w "Gazecie Wyborczej", podania treści wyroku do publicznej wiadomości i 20 tys. zł nawiązki na PCK.

Obrońca Trojanka mecenas Tomasz Musiał wniósł o uniewinnienie swojego klienta. Żądanie oskarżenia uznał za "obracające się bardziej w sferze kabaretu niż wymiaru sprawiedliwości". (PAP)

sibi/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)