Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Węgry po cichu pozbywają się tysięcy respiratorów, które w panice kupili w ubiegłym roku. Placówki dyplomatyczne rzekomo dostały polecenie, by sprawdzić, czy mogą sprzedać za granicą część nowego sprzętu.
Chodzi o 16 tys. niepotrzebnych respiratorów zalegających w węgierskich magazynach. Rząd zakupił je za pośrednictwem firmy jednego ze znajomych doradcy węgierskiego ministra spraw zagranicznych Pétera Szijjártó.
Koszt każdego z respiratorów oscylował wówczas wokół 10 mln forintów (ok. 170 tys. zł) i był kilkukrotnie wyższy niż w przypadku sprzętu zamawianego m.in. przez Niemcy.
Opozycja domaga się w tej sprawie śledztwa, ale zarówno prokuratura, jak i policja zapowiedziały, że nie będą sprawy badać. Powód odmowy wszczęcia postępowania jest taki, że rząd Węgier kupował sprzęt wówczas, gdy wybuchła pandemia i na rynku brakowało wszystkiego.
Na pandemii skorzystał również István Tiborcz, zięć Viktora Orbana. Dostał on niedawno nisko oprocentowany kredyt (na 2,5 proc.) o wartości 8,6 mln euro mln. Pieniądze te miały otrzymać wyłącznie małe i średnie spółki, które ucierpiały podczas kryzysu.
Firma Tiborcza działa na rynku nieruchomości i jest jedną z najbogatszą firmą w kraju. Niedawno za kredyt z banku państwowego kupiła pochodzący z początku XX wieku tzw. Pałac Adriatycki znajdujący się w samym centrum Budapesztu. Spłaciła go właśnie nisko oprocentowanym kredytem, jaki otrzymała w ramach pomocy dla firm poszkodowanych w związku z pandemią.
Nisko oprocentowany kredyt w wysokości 44 mln euro dostał również Gábor Sájer, dawny wspólnik Tiborcza. W przeszłości prowadzili spółkę, która zajmowała się instalacją oświetlenia na ulicach węgierskich miast.
Tiborcz wygrywał przetargi, gdyż były one ustawiane przez władze rządzonych przez Fidesz regionów. Węgry zwrócić milionowe dotacje przeznaczone na realizację tego kontraktu do Brukseli.
Wiosną przyszłego roku na Węgrzech odbędą się wybory parlamentarne.